Są dni kiedy świat wali się na głowę..
Są złe wiadomości..
Czasami najzwyczajniej w świecie świat daje mi kopniaka w tyłek..
takiego kiedy kruszą się mury odporności tak misternie wznoszone.
Często myślę, że kopniak jest po to żebym ogarnęła się, zebrała do kupy..
Posklejała, wciągnęła zbroję zbudowaną z uśmiechu na buzię, zaryglowała szufladkę w głowie z napisem "problem"..
Są sytuacje kiedy nie wiem jak mocno się chce, kiedy robi się wszystko co jest do zrobienia a i tak powoli przegrywa się swoją walkę, oddając kolejny centymetr pola...
Rodzina, dziecko...to chyba przy poważnych problemach wywołuję największe emocje a czasami beznadzieję i bezsilność...
No tak.
Ale nie byłabym sobą gdybym nie znalazła w tym wszystkim pozytywnej strony..
Mam Pana na którym mogę polegać coraz mocniej w tej mojej domowej codzienności.
Pana, który potrafi wirtualnie na odległość, uspokoić, przytulić i być podporą...
Bo to właściwie czasami nie słowa i osądzanie ale to poczucie, że nie jestem sama, mimo, że jestem..jest ważne.
Są też osoby wokół mnie, które nawet nie zdając sobie z tego sprawy dają mi siłę do mojej prywatnej walki...
Kocham Was ! :)
Dziękuję ! :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Minął już rok.....
Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….
-
Czasami przepełniające mnie uczucia muszą znaleźć ujście. Zapytałam czy mogę i dostałam pozwolenie od Pana, żeby kiedy najdzie mnie ...
-
Goreańską niewolnicą… Zupełnie subiektywnie. Moje przemyślenia i obserwacje z punktu osoby, która coraz mocniej czuje(wie) jakie miejsce był...
-
Wczoraj po przeczytaniu kolejnych stronic w Bibliotece zadałam pytanie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz