Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był…. 

Dostaję pytania, czemu tak długo nie było nic nowego na blogu… nie było, bo ile można powtarzać, że jest tak jak wymarzyć sobie tylko wcześniej mogłam.   

Ten rok zmienił mnie bardzo, pozwolił poznać czym potrafi być uległość przy odpowiednim Mężczyźnie, dla którego jest ważna osoba i jej charakter, przyzwyczajenia, który umie tak poprowadzić, żeby wydobyć to co do tej pory było ukryte… 

Zyskałam przez ten rok sporo...czasami zastanawiam się jak dziwnie splatają się losy ludzkie i jak dużo może się zmienić w tak dojrzałej osobie jaką przecież jestem :) Zmienić pod wpływem drugiej osoby, mądrego podejścia do życia, uwolnić to, czego nie chciałam wcześniej wypuszczać na wolność :)

Nie sądziłam, że mimo rzadkich spotkań (obawiam się, że codzienne też bym nazwała rzadkimi :)) może być tak dobrze i w osobie Pana mam równocześnie Przyjaciela, Opiekuna… mężczyznę, który ma do mnie morze cierpliwości, a ja w zamian staram się (właściwie nie staram, to naturalna reakcja) dawać z siebie jak najwięcej. Rozmawiamy dużo o wszystkim i chyba nie ma tematu tabu, którego chcielibyśmy unikać. Nie wspomnę już o darze motywowania mnie do działania jakiego nie miał nikt wcześniej :)) )

Kiedyś wydawało mi się, że umiem, że realizowałam się w swojej uległości, ale dopiero teraz wiem czym jest i co daje ten dar, który dostałam od życia. Cieszę się, że ponad rok temu nie zignorowałam wiadomości, którą dostałam od Pana (zresztą tak inną i wyjątkową). A jeszcze bardziej się cieszę, że w tamtym czasie obydwoje byliśmy mniej zajęci i mieliśmy czas na poznawanie siebie nawzajem….

Teraz wiem, że to inne miejsce niż te wcześniejsze. Moje. I poczucie, że to miejsce mam. Wszystko jest na miejscu, bo nie muszę walczyć o zauważenie mnie, tej codziennej. Jestem jak najbardziej prawdziwa, bez udawania i naginania. Wszystko co się zmienia jest prowadzone tak, że tylko chcę więcej i więcej… bez analizy. 

Nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej tak mocno ufać, czerpać radość i spełnienie z bycia czyjąś uległą…  Nigdy nie było tak, żeby kolejny puzel pasował do układanki. A teraz? Teraz bardzo dużo się zmieniło.  Zaczynając od dnia codziennego, kiedy mam więcej cierpliwości i spokoju w sobie. Kiedy w pracy potrafię spokojnie sobie powtarzać, że jestem ..kwiatem lotosu .. i zachowywać spokój, bo przecież znam swoją wartość i umiejętności, a jak ktoś kto ma dane na chwilę zielone światło wie wszystko lepiej i nie uczy się na błędach… zwyczajnie jestem obok. Umiem cierpliwie czekać… I tak jest ze wszystkim… Nie będę wspominać, że jestem zwyczajną szczęściarą mając wokół wyjątkowych ludzi (heh :) Pan czasami mi o tym przypomina :))… teraz dołączył do tego grona Przewodnik w osobie Pana, za którym mam nadzieję jeszcze długo podążać…

Właściwie teraz dopiero w pełni rozumiem wcześniejsze rozmowy z dziewczynami, które w pełni się realizowały i spełniały w swoich związkach…. dając i otrzymując coraz więcej..

Rozumiem już w pełni teraz jak spotkania i wymagania podczas nich, potrafią mimo zakłopotania, zmieszania, niepewności sprawić radość, że służę, że pokonuję bariery dla Niego. I później, kiedy już jest czas na przytulenie i rozmowy przed rozstaniem cudnie jest widzieć spełnienie i zadowolenie na Jego twarzy. Oczywiście nigdy też nie żałuje mi słów, nie muszę się niczego domyślać.

Jestem spełniona w tej relacji... i szczęśliwa, że mnie znalazł i umiał dopasować klucz.... otwierając na tak wiele...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….