Gotowanie :D na początek


No dobrze.
Może trzeba mieć do mnie kupę cierpliwości czasami.

Dziś Pan nie wiem czemu rozbawiony był mocno jak opisałam, że na obiad zrobiłam sobie duszoną botwinkę.
Chciałam tak jak szpinak poddusić, dodać przyprawy i mozzarellę i makaron na koniec...
Ni diabła nie dało się tego doprawić a zjadłam tylko tyle, żeby udawać, że się dało;)
Nigdy nie mówiłam, że jestem dobrą kucharką.
Nie musiałam gotować długie lata, tylko jeść a jak już kilka wiosen temu, odzyskałam kuchnię we władanie to jakoś nie było motywacji.
I nie jest tak, że nic nie wychodzi. Umiem co nie co..ale muszę trzymać się przepisów ściśle jeśli robię coś nowego :D
Choć... z tymi przepisami też bywa różnie...
sernika chyba nic nie przebije.
Gdzieś miałam przepis na sernik z bezą a raczej z rosą się nazywa.
Zrobiłam raz i wyszedł pycha.
Na któreś święta pomyślałam, że powtórzę.
Wszystko kupione, miksuję smaruję wlewam i wsadzam do piekarnika. Jest troszkę czasu, żeby ubić białka na bezę.
Idę do lodówki, wyciągam białka (albo coś innego bo białka stały na blacie) , zamykam drzwiczki, żeby szybko ubić pianę.... włączyłam mikser ale coś mi nie pasuje w głowie , z tego co zobaczyłam w lodówce.
Piana gotowa, zaraz będę wlewać na blaszkę ale idę do lodówki.
Otwieram...nie coś mi się zdawało
Zamykam a potem w przyśpieszonym tempie otwieram ponownie.
Patrzę .. Co jest do xxxx . Co robi ten ser w lodówce zamiast ze wszystkimi składnikami piec się grzecznie ?
Tak więc udało mi się zrobić sernik bez sera :D

To w sumie tak troszkę na marginesie, bo jednak uświadamia czemu Pan czasami robi się nadopiekuńczy w stosunku do mnie.
Kilka dni temu, dostałam udaru słonecznego. Nie w jakiejś hardkorowej wersji ale wystarczającej żeby pocierpieć.( ja to nazywam przegrzaniem- a co :D łagodniej brzmi :) ) 
Więc wciąż jeszcze jestem pod specjalnym nadzorem Pana.
I oczywiście nie obyło się bez gróźb  co będzie jeśli nie zadbam o siebie i nie będę uważać...
Tak..uważać.. ja.. ech... Zawsze się staram, odkąd należę tym bardziej ale czasami staranie nijak ma się przecież do tego co się wydarzyć może .
Najzwyczajniej różne zdarzenia "same się" zdarzają :D
Ale pozytyw z bezsensownego cierpienia też jest...
Poznaje się Pana z jeszcze innej strony... tej, która chyba już ostatni bastion skruszyła....
Teraz już czuję tak każdym kawałkiem siebie, że należę, że jestem Pana, że jestem własnością...
i bosko mi z tym, choć głowa wciąż próbuje negować...
cdn...



2 komentarze:

  1. takie sytuacje są urocze i zdarzają się najlepszym :) i aż się prosi o to, żeby się Tobą zaopiekować w takich momentach.
    co do przegrzania-popieram Go. teraz skończyło się dobrze, ale fala upałów będzie niejedna i musisz uważać na siebie-inaczej Go po prostu niepokoisz i dajesz dodatkowe zmartwienie.

    OdpowiedzUsuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….