Kilometry liczone w setkach

Poznawanie na odległość

Jak dużo można przeoczyć, kiedy spotkania są za rzadkie, kiedy druga strona z czasem, urasta do rangi ideału.. I mam na myśli obie strony
Kiedy rozłąka zaczyna boleć, kiedy nie zauważa się wad drugiej osoby..bo "tylko" rozmowy, bo podczas spotkania nie chce się uronić żadnej minuty na roztrząsania bo Pan, bo Su, bo chce się dać, chce się dostać, chce się spełnić, chce się brać, chce się uczyć, chce się układać... chce się być..
Jak łatwo wtedy, dać się poprowadzić nie zawsze słuszną i dobrą dla uległej drogą..
Choć, w momencie trwania, wydaje się, że panem kieruje tylko troska i dbanie o podopieczną.
I może się wydaje ale zbyt często mężczyźni nie chcą rozejrzeć się na boki. Mają jedyne słuszne zdanie, bez elastyczności, bez spojrzenia na sytuację z dystansu. A przecież nawet silna wobec świata uległa kobieta, słuchając swojej Wyroczni może stać się z czasem skrzywdzona i nieszczęśliwa, bo ktoś wiedział lepiej... a nie żyjąc w jej świecie, miał wyobrażenie a nie wiedzę.
Podpadnę ale mężczyźni to często takie Osiołki, wiedzące lepiej. Nie otwierający uszu ani oczu, żeby z dystansem, z innej perspektywy przeanalizować.
Spotykając się rzadko, nie poznaje się prawdziwego drugiego człowieka. I nie dlatego, że nie chce się poznać czy nie daje.
Oglądam się wstecz.
I tak duża była różnica u mnie, kiedy jeździliśmy po hotelach i później kiedy wspólny czas spędzaliśmy w domu, kiedy Pan zderzał się z moją codziennością.. (choć kupił mnie już na początku tym, że nie mówił co "powinnam" w stosunku do rodziny, anie nie mówił jak by On się zachował)
Jak dużo wtedy byłam gotowa dać z siebie wiem tylko ja, myśląc, że jestem na coś gotowa, myśląc że dane rozwiązanie (klimatyczne) będzie dla mnie również dobre..
Uważałam, że dobre dla Niego, będzie i dla mnie, a to żeby zadowolić było priorytetem, nie narzuconym a moim własny,

Co by nie mówić o przeszłości to w jednym miałam szczęście.
Decyzje związane z codziennością, z moją rodziną czy bliskimi musiałam podejmować sama.
Jeśli coś się nie podobała Opiekunowi, mówił mi o tym ale podkreślał, że nie mieszka ze mną na co dzień i decyzja musi być moja.
Lubiłam pytać o zdanie, lubiłam gdy była akceptacja tego co postanowiłam ale też z perspektywy czasu, doceniam teraz tą postawę, kiedy to, z czym przychodziło mi żyć tutaj na miejscu, decyzyjnie należało do mnie.
Tak jak możliwość niewykonania jakiegoś zadania, kiedy na miejscu nie było warunków, bo wiedział, że stanę na głowie jeśli się da, a jeśli odłożę coś w czasie to są to ważne przyczyny a nie widzimisię
Nie chciał mnie wyręczać w podejmowaniu decyzji ale też nie powtórzył nigdy "a nie mówiłem?". kiedy skutki nie były takie jak bym chciała żeby były.
Właściwie był czas, kiedy słuchałabym, na ślepo podążała..
Tak.
Z perspektywy czasu wszystko jest prostsze i łatwiejsze.
Oczywiście klimatycznie układał pod siebie, nie zawsze z korzyścią dla mnie i na tym polu byłam tylko uległą o której mógł mówić "mój skarb wyjątkowy" bo taka chciałam być dla Niego.
I byłam.
Przyjaźnimy się, rozmawiamy, jesteśmy dla siebie ważni, choć w inny już sposób.
Teraz ?
Chyba trudniej mi jest, wiedząc jakie błędy popełniłam.
Trudniej bo przykład mam w osobach, których relacje są mi bliskie (rodzaj i sposób)
Trudniej bo zdaję sobie sprawę, że mądry przewodnik może dostać jeszcze więcej a skoro zdaję sobie sprawę z tego, to chcę być na początku obiektywna (tu chyba sama się z siebie śmieję w tym momencie) żeby trafić w odpowiedzialne ręce..
Trudniej bo tak mało jest dominujących traktujących kobietę nie tylko jako uległą ale również jako partnerkę, choć może bez ostatniego decydującego słowa..

Taka mnie naszła refleksja po rozmowach różnych..

Droga... nie zawsze na jej końcu okazuje się taką jaką być miała...



3 komentarze:

  1. i tak najważniejsze, to żeby trzymać się swojej drogi choćby na chwilę się z niej zeszło.

    wiesz jak bardzo trzymam kciuki, żeby się w końcu ułożyło. żeby kiedyś nastał czas, w którym odległość będzie minimalna.

    wiesz, czasami dzielą setki kilometrów od Kogoś, kto jest bliski, a czasami zaledwie ściana a jest niesamowicie daleko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zależy od tego Kogo i czego szukamy...
    Wszystko zależy od tego Kto lub co daje nam poczucie spokoju / uzupełnienia / realizacji...
    Dla mnie kilometry są trudne, ale też bez nich nie wiem czy bym się zdecydowała na relację.
    Co do bliskości - jak napisała Sara - mentalnie czasami bliżej jesteśmy z kimś oddalonym o setki kilometrów, niż z kimś kto siedzi obok. To co wybieramy, też jest indywidualną decyzją.
    (Przy porannej kawie nadganiam;))

    OdpowiedzUsuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….