Zaczęłam się zastanawiać ostatnio nad różnicą między goreańskim Wolnym a Panem bedeesemowym (J ale mi wyszło BDSMowe słowo :D )
A właściwie nie do końca między mężczyznami a tym, kim dla
nich jest podopieczna..
Siedzę sobie cichutko na czatach (no oki, czasami wydaję
głos z siebie J),
rozmawiam z różnymi osobami, przypatruję się, słucham… i wszystko zaczynam postrzegać
w zupełnie innym świetle…
I nie mówię o tym, kiedy to już pełnowartościowa relacja…
tak daleko póki co nie chcę się zagłębiać.
Ci z Panów, którzy nazywają się Wolnymi, cechuje się większym opanowaniem, kulturą, szacunkiem do kobiety..
Cóż. Może mam szczęście
i tylko takich widzę póki co.. ale różnica jest wielka.
Strasznie mnie raziło kiedyś stwierdzenie, że niewolnica nie
ma żadnych praw….
Właściwie niemalże gryzłam i wyobrażałam sobie biedne
skrzywdzone niewiasty, dziewczyny nieświadome siebie… i tu nic bardziej
mylnego.
Pewnie, że są jak wszędzie osoby, które nie powinny zostawać
niewolnymi, bo to musi być najbardziej odpowiedzialna decyzja.. to nie tak, że
szybko można zabrać zabawki i zmienić piaskownicę, bo Pan zły, nie rozumie…
Ich rolą zanim przyjmą obrożę, jest to, żeby poznać Wolnego, nie patrząc na Niego przez różowe okulary, tylko sprawdzać czy przebywanie z
nim cieszy nawet, kiedy są nieporozumienia, czy można przy nim zapomnieć o
swoich potrzebach, bo on umie je zaspokoić (mam na myśli najbardziej głowę), a przede wszystkim, żeby pozwolić na poznanie siebie, z wadami,
zaletami, z otwartym umysłem na tamten świat.
Dla Wolnego, podopieczna nie jest zabawką, tak jak to bywa w
klimatycznych relacjach..
Owszem jest dla niego, ale mimo, że praw nie posiada, jest
spełnioną kobietą, której te prawa nie są do niczego potrzebne, bo ma wszystko
co jest potrzebne do życia uległej..
Opiekun się troszczy o to by się rozwijała, uczyła,
doskonaliła w każdym zakresie.
Niewolnica (wciąż nie jest to moje ulubione słowo), jest
bezpieczniejsza, bardziej spełniona, radosna… i wolna. Wolna nie tylko po sesji
jak w BDSM ale w ciągu całej relacji z jej Panem..
I owszem Pan może powiedzieć „bo tak chcę i nie ma dyskusji” ale
też wysłucha, zastanowi się, nawet pochyli się nad tym jeśli popełni błąd.. bo mylić
się jest rzeczą ludzką i pańską również..
Nie będę więcej teraz się zagłębiać ale podoba mi się to co
widzę, „patrząc” na tych mężczyzn, wykorzystujących swoją władzę w tak mądry
sposób..
Pewnie i tam zdarzają się pseudo ludzie (tu mam na myśli
obie strony)
Możliwe, że moje spojrzenie na GL będzie się zmieniać
jeszcze w miarę poznawania kolejnych osób..
Na pewno będzie się zmieniać ale myślę, że dalej w tym samym
kierunku
I żeby nie było :D
Nie zagłębiałam się nigdy zbyt mocno w filozofię Gor… to są tylko obserwacje, rozmowy…
To jak zaczynam odbierać i jak
czuję patrząc na takie związki (choć nie zawsze chyba są to związki)
Chętnie wysłucham i podyskutuję z kimś kto to widzi
inaczej..
Ja też kiedyś inaczej widziałam.
I ja kiedyś odżegnywałam się całą sobą od Gorean i postrzegałam tę społeczność w sposób bardzo stereotypowy i spłycony. Im bardziej zgłębiam się w temat, tym bliżej mi do założeń filozofii goreańskiej.
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem wyjątkiem :)
UsuńAle mam póki co postanowienie, żeby nie zagłębiać się w filozofię goreańską poprzez czytanie, tylko poprzez obserwację i słuchanie innych osób ;)