Rozmowy, nadopiekuńczość (?)

Już coraz bliżej do przyjazdu Pana 😍 Konkretniejsze plany na czas pobytu.
Radość jest tak oczywista, że chyba nie muszę o tym mówić ;)
Pan.... :D  Służba, czucie, radość ..bycie ..


Wczoraj długo rozmawialiśmy(kocham z Nim rozmawiać) z Panem.
Dostało mi się po nosie, za to, że nie artykułuję dokładnie i wyraźnie jeśli mam problem taki, że obecność, nawet tylko wirtualna Pana jest niezbędna.
Dostałam wytyczne, że mam prosić i konkretnie mówić, jeśli to nie jest zwykłe"marudzenie" spowodowane tęsknotą.
Tak.. do tego, że Pan bez względu na to za Kogo Go uważam, nie czyta w myślach (choć tu bym jednak polemizowała), nie jest Bogiem i jeśli nie dostanie jasnego, prostego przekazu, nie zareaguje odpowiednio.
Dostałam też wykład na temat swojej łatwowierności ... no może nie wprost ale chcę tym razem skorzystać i jak Pan będzie załatwiał sprawy w rodzinnych stronach, a ja chcę odwiedzić znajomą z dawnych lat....
Nie będę wspominać, że to dodatkowy wspólny czas bo przecież droga wspólna w autku a może jeszcze po drodze jakieś zadanie czy realizacja jakiejś fantazji ... :D
Ale wracając do wyjazdu. Pan nie zrozumiał, że dziewczyna o której mówię jest znajomą od kilkunastu lat. Jeździłam już do niej, pomagałam w przeprowadzce i szukaniu tego domu. Myślał, że to nowo poznana osoba (no tak..muszę może jeszcze raz Mu uświadomić, że sypianie w obcych miejscach samotne nie jest tym co kocham robić najbardziej ) a że nie ma pamięci do imion czy nicków (heh..ja też nie mam :D), nie zrozumiał, że może mnie tam zostawić, że mogę nawet przenocować.  Dostało mi się za przerywanie ale, rano mnie odbierze (nie powiedziałam, że miejsca w bagażniku trzeba będzie trochę bo zawsze od Nich wracam jak bym była u Świętego Mikołaja) i w ten sposób też Jego bliscy nacieszą się Nim.
I to znowu coś co bardzo się zmieniło w mojej głowie. Kiedyś próba "ustawiania mnie do piony" wywołała by efekt osiołkowy, teraz ....czuję się... no zaopiekowana. Bo przecież "wykład" był spowodowany troską o mnie, pokazuje że jestem dla Niego zwierzątkiem o które dba..mój Pan ..


Znowu rozpisuję się zamiast przejść do setna.
Wiadomo, mieszkamy daleko od siebie, nie będzie mi zabraniał niczego co nie będzie "wyjątkowo" głupie, wierzy i ufa choć coraz lepiej rozumie, że różne dziwne rzeczy "same" dzieją się w suczym świecie, że coś co może być niemożliwe ..no ..  jednym słowem .
Mój Pan przygarnął zwierzątko specjalnej troski :D Dosłownie 😀


Podsumuję,  bo to cecha Panów. 
Rozmawiając z innymi mogę stwierdzić z pełną świadomością, że Dominujący w stałych związkach (zresztą nie tylko ale te stałe relacje to pewnik) są nadopiekuńczy.
Teraz powinnam złożyć ręce żeby Pan nie zajrzał do tego wpisu :)
Dominujący wykazują rodzaj "kwokowatości" kiedy ich uległa planuje zrobić coś wybiegającego po za codzienność i stałe ramy.. tzn
*najlepiej ułożyć plan. Dotarcia z i do jeśli nasz Dominujący Sam nie może zawieźć.
*wyznaczyć godzinę o której powinna być już w domu z obowiązkowym, natychmiastowym zameldowaniem się Właścicielowi
*powtórzyć tysiąc razy na co powinna zwracać uwagę i na co uważać
*przypomnieć o naładowaniu telefonu, żeby kontakt był i broń boże nie straci zasięgu
*myślę, że GPS nie mam tylko dlatego, że odległość ale gdyby był blisko pewnie też by był obowiązkowy
Myślę, że można by się pokusić o spisanie wspólnych charakterystycznych cech Właścicieli ;D
Pan i Jego postępowanie to jest dokładnie jak powiedziała Merry.. "zawłaszczenie własności na własność"

 

3 komentarze:

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….