rozmowy o bólu też

Ostatnio jakoś mocno czas mi przecieka przez palce i trudno mi tu trafić na dłużej, żeby choć kilka słów naskrobać.
Dziś krótki o rozmowach ciąg dalszy.


Rozmawiamy z Panem często również o tym jaka jestem podczas spotkań "za zamkniętymi drzwiami", o tym czego już się nauczyłam, o tym co przede mną.
Często Pana proszę o przybliżenie, nauczenie mnie czegoś co wydaje się Panu oczywistym a ja właściwie nie wiem jak powinnam się zachować, co jest w porządku a co nie jest mile widziane.
I nie. To nie jest tak, że zachowuję się nagannie, że Pan nie jest zadowolony ze mnie...
To jest tak, że chcę być jak najbardziej doskonała w tym co robię.
Chcę zasługiwać na pochwały, widzieć dumę w oczach Pana i to szczególne spojrzenie kiedy po szepce jaki Jest dumny.
Chcę idąc z Nim wśród ludzi, trzymając się za ręce, widzieć w oczach dużo więcej, niż widzą przypadkowi ludzie. A widzą mężczyznę, który niemalże nosi na rękach swoją kobietę. Lubię te zazdrosne spojrzenia. Lubię jak dba, lubię uśmiech i wesołe przekomarzanie się, potyczki słowne..
Ale też bardzo lubię ten moment po powrocie kiedy jest możliwość uklęknąć z obrożą w łapkach i nachylić głowę czekając na założenie.
Zawsze ten moment kończy się uśmiechem choć oznacza że służę w tym momencie "tylko" .
Uwielbiam jak Pan spędza czas u mnie ale brak mi tego swobodnego siedzenia u nóg , obroży tej tylko naszej ,,właśnie wpadło mi do głowy, że w domu można by ją zastąpić bransoletką razem z nocną obrożą. Nie będą wyglądać dziwnie jeśli ktoś zobaczy.

Wracając do rozmowy.

Ostatnio zaskoczył mnie stwierdzeniem, że mimo, że cały czas "lubię" uderzenia tylko dla Niego to cipka zawsze po jest mokra -tak może być (jest skoro tak mówi) ale skupienie jest największe na tym, żeby wypinać tyłek dzielnie i prawie się nie cofać a nie na odczuwaniu "skutków ubocznych"
I  jest to nielogiczne bo coraz bardziej lubię widok prążków na tyłku, kocham ślady np. po wiązaniu piersi, lubię ból pomieszany z podnieceniem przy klamerkach ale ból od uderzeń wciąż jest tylko dla Niego i pewnie tak już zostanie jeśli idzie o uderzenia.
Ale też seks bez choć odrobiny bólu wcześniejszego przestaje smakować, ból zajął miejsce wcześniejszej gry wstępnej, jest jej odpowiednikiem.
Tak..może nie lubię bólu ale znalazłam sklep w którym sprzedają szpicruty, żeby u mnie została jedna i żeby Właściciel miał i tutaj Swoje ulubione narzędzie :)
No dobrze. Ja też lubię bardziej szpicrutę od bambusowego kijka, smyczy czy innego narzędzia.
Może będzie czas jeszcze na inne zakupy ,,ciekawa jestem co tym razem dostanę i czego nowego się nauczę i jak bardzo będę zła na siebie w pierwszym momencie za to, że upominałam się poznawanie, zła najpierw a później już tylko dumna, że znowu się udało :) i kolejna bariera runęła :D


1 komentarz:

  1. Hmm, wydaje mi się, że nie da się "lubić" wszystkich rodzajów bólu-nawet czerpiąc z niego radość są czynności, które oddziałują bardziej, któreś mniej, niektóre wcale. Uważam, ze zawsze warto próbować, z czym ma się do czynienia-żeby wiedzieć, co jest najlepsze. Co do śladów-cóż, podziwiam zawsze wytrzymałość uległej w ich powstawaniu.

    Co do barier, granic, murów-to zawsze wspaniałe uczucie, kiedy kolejne za nami, bo coś zrobiłyśmy ponad, coś runęło, można znowu przeć naprzód. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….