Kim jest Uległa

Rozmawiamy czasami z Sarą (te rozmowy sprowokowały przemyślenia a co za tym idzie niniejszy wpis) o postrzeganiu uległej kobiety, przez większość tzw klimatu.
O tym jak często różni pseudo widzą w uległej kobiecie tylko to co chcieliby zobaczyć .


Zagubioną gąskę, która bez niczego po dwóch pierwszych słowach będzie takiego dupka nazywać panem, klękać, wykonywać wszelkie polecenia, służyć jako worek na jego spermę oraz przybierać każdą z ról jakie dany pseudo dominujący raczy jest przydzielić.
I dziwią się takie ludy, że prawie żadna ich nie docenia, bo przecież po co rozmowy, poznawanie, zbudowanie więzi dla potencjalnej su...
Natychmiast ma takowa ofiara podać numer telefonu, mówić panie (master też nie jest rzadkością), na pierwszym spotkaniu być gotowa do nastawienia pyska, tyłka a jeśli lud ma ochotę na zeszmacenie swojej ofiary-pokornie znosić i słuchać. Bo przecież żona w domu rządzi, w pracy szefa trzeba słuchać, to lud gdzieś musi się dowartościować.
Otóż nie (nie)mili panowie.
Nie jesteśmy takie w 99% (jeden zostawiam dla tych kobiet, które potrzebują być poniewierane a słowo SZACUNEK do samej siebie jest im obcy).

Większość mi znanych prawdziwie klimatycznych dziewczyn, to są kobiety w życiu codziennym, silne, zaradne, często kierujące w pracy zespołem ludzi lub piastujące samodzielne stanowiska,  zaradne i dopiero wobec Tego wybranego pokornie chylą głowę i w tym (Nim) się odnajdują.
Otoczone troską i szacunkiem na co dzień, czują się bezpieczne i ufają co procentuje bezgraniczną wiarą, ze czegokolwiek ich Pan nie zażąda, z uśmiechem na buzi to wykonają.
Bo dobra uległa jest nierozerwalnie powiązana z uważnym odpowiedzialnym Panem.
Tylko taka kombinacja wydobędzie z kobiety uległej sto procent jej możliwości.

Oczywiście uległe też można podzielić na kilka kategorii:

Te Uległe, dla których klimat jest sensem życia. Ich świat, to stałe związki z Partnerem, Który równocześnie jest ich Panem. Takie dwa w jednym.
I tu potrzebna jest duża mądrość Dominującego. Bo codzienność, dzieci to często rozgraniczenie dwóch światów, gdzie są partnerskie rozmowy o codzienności, zwykła radość z bycia razem, często dzieci ale zawsze nawet podczas "wojny na poduszki" (może zły przykład, miałam na myśli , zwykły śmiech, przekomarzanie się, planowanie codzienności tej o której trudno decydować tylko Panu) Pan jest Panem. Nutka szacunku jest zawsze i wszędzie a "czas obroży" jest tylko Su swojego Dominującego. Su i wszystkim co akurat Pan przygotuje dla niej. Dziwka, szmata, rzecz... to daje spełnienie obojgu bo zawsze ale to zawsze po wyjściu z "obrożowej" roli, staje się tą szanowaną i kochaną połówką. I to wcale nie zmienia tego, że zapomina gdzie jej miejsce w szeregu.
Jest wszystkim w jednym dla swojego Pana.

Takie Su, dla których nie jest ważna więź mocna a liczy się dominacja w każdym aspekcie życia. I nie nie mówię o niewolnicy.
To jest decyzja o tym w co ma się ubrać, co robić w wolnych chwilach, gdzie Dominujący broń boże nie może okazać " słabości", nie powinien zapytać o zdanie partnerki, wszystkie "złe" sytuacje przeżywać sam... bo ma być ze stali
Jak dla mnie nie do przyjęcia-nie da się poznać drugiego człowieka w ten sposób a to też oznacza, że nie da się służyć całą sobą bo to to już właściwie są roszczenia choć ich namiastka jeszcze.

Uległe w podwójnych związkach ewentualnie takowy Dominujący.
Tu mogą się obie strony realizować ale nigdy w stu procentach.
No i znowu skoro kontakt, nie może być ciągły ...
Coś w rodzaju sposób na realizację i spełnienie bez burzenia tego co zburzone być nie powinno (nie mi oceniać) Ile takich związków, tyle powodów ale nie umiem obojętnie patrzeć jak młodziutka mama, żyjąc na co dzień z partnerem, nie szanuje go i ma za nic mimo, że często to ojciec jej dziecka, a słowo Pana wystarczy żeby potulnie położyła po sobie uszy.

Tu już bym się zastanawiała czy słowo uległa jest odpowiednie ale też nie wiem czy określenie su jest dobre. Nazwę je Uległa Suka.

Uległa Suka, która stawia warunki Dominującemu. Dla niej to tylko zabawa, dziś chcę a jutro nie koniecznie. Coś w rodzaju amatorek ostrzejszego seksu lubiące być lekko zniewolone w sypialni.
Właściwie jak by się zastanowić, to albo Dominujący się bawi mięskiem albo jednak jest tylko pseudo panem- również amatorem ostrzejszego piepr..

O pojedynczych sesjach nie będę wspominała, bo tej bajki zupełnie nie rozumiem, Ma się nijak do poczucia bezpieczeństwa, zaufania i reszty ale może kobiety z masochistycznymi skłonnościami tego nie potrzebują - tego nie wiem.

Myślę, że wrócę jeszcze do tego tematu albo jeszcze lepiej mam nadzieję, że sprowokuję innych do pociągnięcia tematu :D


Wpis Sary "czy istnieją pseudosuki, czyli rozprawka o uległej stronie, dla odmiany "
Spojrzenie Sary na Uległe, przekazane w dużo bardziej uporządkowany sposób :)

4 komentarze:

  1. Hm.. trudno oceniać i zamykać wszystko w kategoriach... określonych... relacja każda to jak związek, nie ważne ile w nich osób występuję.. Każda uległa dla swego Pana jest jedyna, dla innego może być zwykłą kobietą, której ktoś zarzuci, że nie jest prawdziwą uległą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisałam na początku wpisu.
      To są moje przemyślenia.
      Nie są oceną tylko moim spojrzeniem na to co mnie otacza.
      Nie przytaczam przykładów..więc to są w dalszym ciągu, TYLKO moje spostrzeżenia...

      Usuń
  2. Nie daje mi też spokoju, od przeczytania Twoich słów... o uległej, która nie słucha męża, a słucha Pana. Pytanie chodzi mi po głowie co z tymi wszystkimi Dominującymi, którzy mają uległe na boku, a nie potrafią zapanować nad własnymi żonami? Dlaczego dominacja względem suki idzie im tak dobrze, a wobec żony wcale... Słyszałam wiele opinii w tym temacie, ale nadal tego nie umiem zrozumieć. Dominującym się jest, a nie bywa, tak samo uległą kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to po prostu późno odkryte skłonności do dominacji. Żona od lat, zna inny obraz męża, heh często prawie "pantoflarza". Może najzwyczajniej strach przed zepsuciem tego co jest? Może obraz drugiej osoby(partnera), przez lata wyrobiony ale mimo to często zupełnie fałszywy ale zakorzeniony w głowie ? Czasami łatwiej zacząć z drugą osobą, która zna nas "od teraz", nie wie nic o waniliowej przeszłości, dla której jest się zupełnie kimś innym niż dla "starego" partnera. Z jednej strony żona/mąż/dzieci/wspólny kredyt/rodzina z drugiej realizacja pragnień i potrzeb. Troszkę tak jak „Dr Jekyll i Mr Hyde”

    OdpowiedzUsuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….