Gdzie Ci mężczyźni...


Zastanawia mnie coraz mocniej podejście dominujących mężczyzn do początków poznawania uległej kobiety.

Pierwsza wiadomość -no tu musi sklecić kilka zdań i coś opowiedzieć czy zapytać.
Później.. (i jest takowych dzikie mnóstwo) oczekuje taki zupełnie nieznajomy, że skoro się odezwał to ona już jest kandydatką na jego uległą i ma „w obowiązku” pierwsza się witać, dziękować niemalże za to, że może oddychać…
Kurczę…
Ze mną jest coś nie halo, że nie potrafię zrozumieć takowych, że odbieram jako brak szacunku dla drugiej osoby, dla kobiety zwykłego dzień dobry powiedzianego jako pierwszy?
I mam tu na myśli miejsca w których kobieta już „siedzi” a on dołącza jako drugi.
Bo to nie męskie dla domina? 
Przywitać? 
Odezwać się jako pierwszy?
I oczywiście nie czepiam (bo tak wiem, że się czepiam, ale jeśli stracę szacunek do samej siebie to jak mogę oczekiwać od innych wtedy) się ogólnie dominujących, tylko jednostek.
Zastanawiałam się nad sposobem myślenia, kobiet, których celem jest stanie się niewolnicą Pana.
Bo przecież w moim przekonaniu, również taka dziewczyna powinna dostawać na początku znajomości, pełen szacunek należny każdej kobiecie ze strony mężczyzny (tak, taki jest mój świat, gdzie mężczyzna jest szarmancki) a dopiero stając się własnością, zaczynają obowiązywać określone zasady i reguły.
Ale szacunek powinien być zawsze...

Więc może przypomnę może...
Panowie Dominujący.
Dokąd uległa nie stanie się waszą uległą, jest tylko i AŻ KOBIETĄ!!
Gdzie wasza klasa się zagubiła?
Wszystko co się dzieje „po”, kiedy już mamy Wasze „obroże” na szyjach jest kwestią świadomych już wyborów.
To już świat dwojga, ich własny teatrzyk i ich życie.
Kiedy i tak, bez przeświadczenia, że jestem szanowana przez drugą stronę, nie umiałabym dać z siebie wszystkiego, w tym równoległym świecie..

Właściwie jeśli uległość i płaszczenie okazuje się każdemu, to jaka gwarancja na przyszłość, że owa ona, będąc już własnością, nie da się okręcić innemu facetowi, który wykorzysta jej niską samoocenę i uległość?

To tak na marginesie, tak mnie naszło mnie dzisiaj.




4 komentarze:

  1. Też mnie zawsze zastanawia skąd takie podejście u dominujących. Nie raz i nie dwa sama na własnej skórze doświadczyłam tego o czym piszesz. Braku zwykłej ludzkiej kultury i szacunku, bo przecież on się mieni Dominującym, więc jemu się należy, a ja na samo hasło: "jestem dominujący" powinnam rzucać się do stóp i niczego nie oczekiwać...

    Zawsze podkreślam: jestem kobietą. Uległą kobietą, ale wciąż kobietą. Ja tego nie rozdzielam. Uważam uległość za integralny element mojej kobiecości. Dlatego oczekuję szanowania i dostrzegania ich obu. I podobnie u Dominującego mężczyzny chcę widzieć Dominującego i Mężczyznę. Przede wszystkim Mężczyznę. Przedstawiając ten pogląd w rozmowie, nie raz spotkałam się ze stwierdzeniem, że jestem roszczeniową idealistką, pseudo-uległą z wymaganiami... Cóż... Jak zwał tak zwał. Mnie z tym dobrze.

    A kiedyś natrafiłam na bardzo fajne zdanie, które zdaje mi się tu pasować: "Jeśli chcesz naprawdę poznać człowieka, popatrz jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Charlotte :*
      Jak zwykle ujęłaś wszystko tak, że lepiej podsumować bym nie umiała :))

      Usuń
  2. I właśnie dlatego mimo ogólnego zakazu rozmów z Dominującymi mam pozwolenie od Pana na "warczenie" na tych, którzy mnie nie szanują jako kobiety i JEGO suki... no bo suką jestem tylko dla Niego ;)
    Szukając Pana nie można utracić szacunku dla samej siebie. Podobnie jak będąc już w relacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) sama nie wiem czy powinnam szukać Dominującego mężczyzny...

      Usuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….