podróże małe i duże

Czasami jeżdżę podmiejską komunikacją ..

Tak około 40 minut w PKS-ie (jak zwał tak zawał ale chodzi mi o typ, że to autokar bardziej niż miejski autobus).
-10 stopni na zewnątrz
Wsiadam sobie ja, zajmuję miejsce.
Gorąco wręcz bo kierowca nie lubi marznąć, więc zdejmuję kurtkę, szalik czapkę.
Ciepło jest przecież.
Wsiadają inni.
Kobieta - nie zdjęła nawet czapki... no oki. Może fryzury nie chce zepsuć :D
Kolejna. Rozpięła pod szyją. Już coś.
Matka z dzieckiem. Ona zdjęła kaptur, on opatulony szczelnie.
Młodzież. Tu różnie. Ale to młodzież więc .
Facet. Heh.. czapka zdjęta.
Oj.. ten żeby się nie rozbierał.
Nie rozebrał :).
Kolejni ludzie i większość szczelnie opatulona....
Siedzą sztywno jak kukiełki.
Czasami ktoś krzyczy do telefonu żeby urozmaicenie było.
I tak patrząc na ogarniany moim wzrokiem całokształt w podmiejskiej komunikacji, zastanawiam się czy ze mną jest coś nie tak?
Czy tylko może jeszcze nie przystosowałam się do życia w małym mieście a ludzi tych mieszkających w pobliskich wioskach już zupełnie nie pojmuję ?
Wiem.
To czepialstwo ale spowodowane zupełnym niezrozumieniem.. :)









I żeby nie było tak bardzo zwyczajnie, moje myśli krążą wtedy czasami, wśród miłośników lateksów tudzież innych ubranek... :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….