wkurzająca wersja mnie


Wkurza mnie, że coraz bardziej tęsknię, że pięciomiesięczny "maraton" dominujących, okazał się pomyłką w przytłaczającej większości... a reszta... znalazła się dziura w całym.


Wkurza, że było mi źle przez facetów, którzy przez moment wydawali mi się ...hmmm.. szczególnie jeden z nich.
Wkurza mnie deprecha i to że się złoszczę co powoduje złoszczenie na to że się złoszczę..
Jeszcze bardziej się złoszczę, że w dobrej wierze syn proponuje mi szczęśliwe proszeczki (niedoczekanie-wolę gryźć) na mój stan.
Wkurza mnie, że skoro głośno artykułuję, że gryzę, chodzi koło mnie jak koło zgniłego jaja, żeby nie trącić przypadkiem..
Wkurza mnie, że coraz bardziej czekam na spotkanie z Najem.........
I nie. Nie myślę co mogło by być dalej.
Nie chcę.
Zbyt bolało by kolejne rozczarowanie ..ale...
ale już mamy ustalone, że te trzy, cztery dni będą też rodzajem tymczasowego teatrzyku...
czegoś co pozwoli mi mieć namiastkę tego uczucia, kiedy jest Pan, kiedy po założeniu obroży oczy świecą  w ten szczególny sposób.... ech...
Obiecane wiązania i wosk..
Obiecane czucie to szczególne a to Mu przychodzi z łatwością i naturalnie jak ma mnie "na smyczy"
I nie. Nie przez cały czas.
Tylko przerywniki podczas innych przyziemnych planowanych napraw i modernizacji, wyprawy na cmentarz, do sklepów..
Ale cieszę się na ten czas.
I wkurzam się na siebie, że się cieszę.
Ale przecież z nikim się nie związałam, więc nikogo nie oszukuję i nie krzywdzę a sama namiastkę dostanę bliskości..i dotyk i przytulenie i zagłaskiwanie....

Cieszę się na ten pierwszy tydzień kwietnia...
Pierwszego dnia i potem drugą połowę tygodnia..

Ale też coś muszę zrobić z sobą wcześniej.
Najbardziej wkurza mnie, że wiem jaki stan mnie dopadł a nie umiem zbyt często wyjść z kokona na światło dzienne..

Potrzebny mi cel, motywacja, praca...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….