Z pisaniem w dalszym ciągu mam problemy.. brak czasu jest głównym powodem, ale dojazdy do pracy pozwalają na poświęcenie większej uwagi klimatycznym rozmowom i wpisom.
Często przewijają się motywy zbyt „radosnego” początku.
Z naiwną ufnością a jeśli nie ufnością, to błędnym
obrazem Pana a z drugiej strony, zbyt wielu wymagań, mimo, że jeszcze nie
upłynęło na tyle dużo czasu, żeby Dominujący świadomie wiedział, czego może
wymagać akurat od tej podopiecznej..
Winny jest brak zrozumienia,
ocenianie czy nawet pomawianie drugiej strony o zamiary, których faktycznie nie
ma a są w głowie jednej ze stron jak odpady po poprzednich związkach.
I tak bywa bez względu, po
której stronie bata osoba się znajduje.
Jeśli w panach jest dłuższa
wspólna droga, pośpiech nie jest wskazany a wręcz potrafi zburzyć papierowy (na
początku) domek, który zaczyna powstawać.
Potrzebne są jasne przekazy. Jasne z dwóch stron.
Ludzie się poznają i nie ma
szans nic zaistnieć na dłużej, jeśli nie upewnią się ze nie ma
niedomówień. Jeśli nie nauczą się siebie.
Właściwie to nie ma tak albo
być nie powinno ze su musi od początku być idealną, nie znając i nie wiedząc,
co D za uważa za poprawne a czego nie.
Tak samo Dominujący nie ma
szans ocenić motywów kierujących jego podopieczną, jeśli nie pochyli głowy,
żeby rozumieć jej tok myślenia, reakcje czy kawałki z przeszłości, które tworzą
teraźniejszy obraz uległej.
Uległa jest troszkę jak
dziecko, które jak nie rozumie to buntuje się i dokąd nie zrozumie potrafi bać
się, nowego nieznanego, jeśli obok akurat nie stoi jej nowy Opiekun.
Tu w głowie pokazuje mi się
obraz, który pamiętam do tej pory
Pierwsze zadanie na odległość,
kiedy On był na słuchawce i cierpliwie prowadził i tłumaczył i niemalże czułam Jego
obecność.. Mogłam tez wyobrażać sobie ze to On sam cos robi, bo zawsze pierwsze
razy pokazywali sam i prowadził..
Z perspektywy patrząc tylko
wtedy miały sens powtórki jakiś czynności, jako zadanie.
Może masochistki maja inaczej,
ale dla mnie bol miał racje bytu tylko ściśle powiązany z ręka Pana lub kiedy
było kopiowany w domu, ale przez porównanie i wspomnienia miał zupełnie inny
wymiar
Lalka słuchająca i
spełniająca zachcianki -kim jest?
Czemu niektórym dominującym
wydaje się, że nie trzeba włożyć pracy w relację, żeby taką mieć, jakiej się
pożąda a i tak uważam, że kiedy brak obroży na szyi, może warto mieć w uległej partnerkę
choćby do rozmowy o wszystkim?
No oki. Gra słów nie każdego
kreci.
Ale ta zwykła (i tak uważam,
że jesteśmy niezwykłe) uległa dziewczyna ma w sobie tyle ufności, ze dla Wybranego
w każdym momencie może przeistoczyć się we wszystko i w każdą role.
Czas poświęcony na początku, zwraca
się wielokrotnie. Nie ma nic od razu przecież, nawet, jeśli są takie pozory.
Z kukiełkami tak się da, ale realizować
maja się dwie strony i bez kompromisu …. To nie będzie wspólna, dłuższa droga.
Pewny swojej dominującej strony, mądry Pan dokładnie wie, kiedy może być uparty
i nieugięty (taki osiołek w szlachetnej odmianie) a kiedy mądrze powinien zmienić
podejście, żeby efekt końcowy był taki jak sobie wyobraził..
Nie ma tak ze dwoje obcych
ludzi przejdzie dłuższą drogę razem, jeśli nie ma czasu na oswojenie i
poznanie.
Nie ma tak, że uległa musi i
powinna wyrzec się siebie, zęby się dopasować za wszelką cenę, że nie ma prawa mieć
gorszych dni, kiedy potrzebna jej jest opieka, troska i wsparcie a nie nakazy i
oskarżenia...
Owszem. Ja mam duży
bagaż doświadczenia za sobą i czasami jest mi łatwiej.. mam ta przewagę, ale
tak dużo z nas jej nie ma.
Złości mnie jak widzę naginanie
i wykorzystywanie, nieświadomych zapatrzonych w dominującego, uległych..
I pełna podziwu jestem dla
tych Prowadzących, którzy umiejętnie i cierpliwie uczą, lepią i kształtują. Na
spotkaniu można wymagać wszystkiego, ale kiedy jest odległość i brak fizyczności
czy choćby głosu Pana stwarzającego namiastkę bliskości.. i wszystko zaczyna się
zbyt mocno naprężać. I to wymaga umiejętności prowadzenia.. Małych kroków,
kiedy ufność i poczucie bezpieczeństwa u podopiecznej dopiero nabierają stabilności
Czasami zdarza się tak, że chce się schować ze strachu (nie zawsze prawdziwego) przed zranieniem do własnej, pozornie bezpiecznej skorupki.
Niedomówienia, brak znajomości
siebie nawzajem, jakieś migawki z przeszłości, wspomnienia te gorsze i
niekoniecznie klimatyczne, kłopoty w pracy czy w domu, powodować potrafią
chwile zawieszenia, zawahania.... Potrafią przywołać demony, czasami wtedy (ja
przynajmniej), potrafię stanąć dęba, (choć staje się chyba okoniem?)...
Początek drogi, tworzenie nowej
historii wymaga tak naprawdę bardzo dużo od Opiekuna (zakładam, że podopieczna,
ma uległość w sobie i chce należeć, ale trzeba ją delikatnie i cierpliwie
ukształtować na nowo). Wymaga wyrozumiałości, zrozumienia natury podopiecznej,
czasami mocnej ręki a czasami niemalże pobłażliwości żeby uzyskać w rezultacie to,
co chce się widzieć w uległej..
Mimo, że jestem tak duża już wciąż
nie potrafię zrozumieć tego fenomenu, że często silne, mocne w życiu codziennym
czy zawodowym kobiety (i mężczyźni również:)), chylą głowę przed kimś w ich
oczach szczególnym, zaczynają ufać, uzależniają się i czują się szczęśliwe i
spełnione..
Co powoduje, że odkrywamy się tak
mocno przed Wybranym, stając się bezbronnymi, co często przecież na
początku drogi prowadzi do niepotrzebnych zranień.
Jak dużo Dominujących potrafi
udźwignąć ten ciężar, którym jest odpowiedzialność, za uległą?
Jak dużo z nich potrafi zdobyć się
na chwilę zadumy, zastanowić, czemu coś dzieje się nie tak jak powinno i
poszukać złotego środka, który pozwoli się realizować i spełniać każdej ze
stron?
Wyszedł mi tym razem straszny misz masz ale posłuszeństwo,
uległość, podporządkowanie nie oznacza, że nie można mieć swojego zdania w
istotnych choćby kwestiach…
Poświęćcie czas Panowie na cierpliwe poznawanie Waszych
podopiecznych a to Wam się zwróci z nawiązką.
Uległe, jeśli wbrew sobie zrezygnujecie z siebie, to po
przejściu pierwszej fali fascynacji, zacznie Wam brakować prawdziwej siebie w
tym układzie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz