Maski na twarzy..

 Twarze…

Ile jedna osoba może nosić masek ? 

Dziś to pytanie wpadło mi do głowy podczas spotkania z kuzynką.

Nie jesteśmy w stu procentach przecież sobą. Nosimy maski.

Inna w pracy, inna w domu, inna w relacji, kolejna z przyjaciółmi, z rodziną…

Jak trudno czasami być tylko sobą. Takim prawdziwym..

I nawet nie chodzi o to „co ludzie powiedzą”, choć też… ale to my sami przed sobą też się chowamy.

Jeśli się zastanowić, to mało jest osób, które znają nas tak naprawdę, naszą twarz bez dedykowanej do okoliczności maski..

Refleksja spowodowana tym, jak bardzo można się odkrywać przy odpowiednim Przewodniku.. przy Panu, który nie spieszy się z poznawaniem podopiecznej. Przy Panu, który słucha, obserwuje, pozwala na wiele( nie mam na myśli przegięć) po to, żeby wiedzieć jak później poprowadzić i ile wymagać (przecież niema dwóch identycznych osób i schemat nigdy nie sprawdzi się długoterminowo), kiedy może łamać opór a kiedy zwyczajnie trzeba spróbować cierpliwie budując zaufanie i dając poczucie bezpieczeństwa, spowodować, że jedno spojrzenie zastąpić może więzy i będziemy najbardziej oddanymi, wpatrzonymi w Pana istotami..

Większość osób w relacjach klimatycznych, szczerze o tym co siedzi w głowie, o odczuciach może porozmawiać z Panem, jeśli oczywiście umie opowiedzieć o tym co czuje, ewentualnie na czatach, czy pisząc blogi. 

Tak… właśnie uświadomiłam sobie jak wielką jestem szczęściarą mając przy sobie blisko znajomych i przyjaciół wiedzących co to klimat..

Wracając do masek.

Wchodząc np. do pracy, zakładamy jedną z tych na której przyklejony mamy uśmiech, powagę czy inny malunek na twarzy. Większość współpracowników na podstawie tej maski i naszych umiejętności zawodowych wyrabia sobie o nas jakieś zdanie. Nie mając pojęcia jacy jesteśmy winnym miejscu i sytuacji.

Przyjaciele, tak. Oni widzą chyba najbardziej cienką z tych noszonych zazwyczaj. Warstewka tiulu ale zawsze zostaje mały zasłonięty kawałek.

Rodzina, tu już zależy od charakteru, ja swojej zwyczajnie nie mam w zwyczaju martwić i też przed niemi zostaje kawałek zasłonięty..

Natomiast Pan.. jeśli myślimy o relacji poważnie, jeśli uważamy, że znaleźliśmy tego odpowiedniego, idealnego dla nas Przewodnika.. wtedy musi widzieć naszą twarz. Bez ozdób, makijażu, bez masek.. Tylko to daje możliwość (miałam napisać gwarancję, ale tą ludzie muszą stworzyć i wypracować sobie sami) aby obie strony czuły się spełnione z właściwą osobą obok. Aby relacja nie musiała się wypalić. Tylko to podopiecznym pozwala czuć się wyjątkowo i motywuje do jeszcze większego starania się dla tak wyjątkowego Przewodnika.

Niektórym pozwala aby z dumą nosić obrożę a innym aby oddać dużo więcej w ręce Opiekuna…

Właściwie w naszej społeczności klimatycznej, mimo bólu który powodują nietrafne wybory i tak mamy to wielkie szczęście, że możemy być w stu procentach sobą. Oczywiście nie zawsze bo to może udać się tylko, jeśli damy sobie po dwóch stronach czas na poznanie.

Po dwóch stronach, bo to, kiedy Pan pozwala nam się poznawać ma również wielkie znaczenie dla relacji. Oczywiście ma zawsze kontrolę nad tym co zobaczymy, ale mądry pokaże nam siebie..

Obserwując, różne zachowania, relacje i związki wiem jedno na sto procent. Jeśli pójdę znowu tą drogą, zawsze już będę „tylko” sobą. Owszem dającą się kształtować i prowadzić, ale bez dodatkowych masek, bo pan chciałby mieć tylko marionetkę.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….