Formułki wykute na pamięć, znajomość podstaw i zasad, czy one z nas czynią osobę, którą można stawiać jako przykład innym ?
Czy mentoring, wsparcie w osobach cenionych i znanych w danych kręgach daje
przywileje na dłuższą metę ?
Czyż często nie jest ważniejsze postępowanie, zachowanie, sposób w jaki
wypowiadają się o Opiekunie, to jakimi są widziane przez otoczenie całe a nie
tylko przez poszczególne jednostki ?
Czy lepiej trzymać podopieczną pod kloszem, „głaszcząc”, kiedy nikt inny
tego nie robi bo do tego głaskania zwyczajnie nie ma powodu? Przecież dokąd nie
zaczyna się przeżywać własnego życia z pełną odpowiedzialnością za słowa za
postępowanie, nigdy nie stanie się na nogach twardo, a każde drobne niepowodzenie,
nie mówiąc o zakazach będzie wywoływało fale buntu i pretensji ?
Czyż chyląc głowę przed wybraną Władzą, nie powinno się przyjmować z pokorą
sposobu prowadzenia, skoro (zakładając, że tak było) świadomie się schyliło
głowę i prosiło o opiekę ?
Czy wiedząc, że w niektórych relacjach, oddaje się władzę w pełni, powinno
się wybierać na Pana, osobę, która nie umie nas zrozumieć ?
A może warto się zastanowić, czy nie jest się osobą zbyt mocno
roszczeniową, chwalącą Opiekuna tylko wtedy kiedy wszystko jest po myśli
podopiecznej?
Może jednak nie warto wchodzić w relację skoro ona potrzebna jest tylko po
to by wytykać czyjeś błędy ?
Kurczę..
Zastanawiam się nad wszystkimi wpisami w ciągu tych kilku lat i wydaje mi
się, że nigdy bezpośrednio nie zaatakowałam Byłego, choć różne słowa w
rozmowach padały i różne złe sytuacje bywały. Różne ale były tylko nasze.
Nigdy nie nastawiałam się na „ja, ja, ja mam mieć, dostać”, bo należałam i
starałam się wierzyć (starałam, wtedy kiedy ta wiara była już trudna, wcześniej
zwyczajnie wierzyłam), że nawet jeśli decyzje nie były takie jakich bym
chciała, były mądre. No dobrze. Może było łatwiej (mimo, że trudniej) bo przy
odległości najważniejsze było Jego zaufanie do mnie i to, że tego zaufania nie
zawiodę.
Bycie dobrą podopieczną jest proste kiedy wszystko układa się po naszej
myśli, kiedy nie zwraca otoczenie uwagi na zachowanie i wystarczą formułki
wypowiedziane we właściwym czasie… tylko czemu te osoby dziwią się potem, że
ich grono znajomych jest małe, ludzi wierzących w nich jeszcze mniejsze a
przyjaźnie kończą się zanim rozpoczną się na dobre…
Czemu nie zastanawiają się, że niszcząc swoją wiarygodność, podważają
również wiarygodność ludzi z ich otoczenia.
Czy brak odpowiedzialności za własne czyny, słowa, postępowanie pozwala być
wiarygodnym człowiekiem ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz