Odpowiedź na pytanie... :)

 Padło pytanie…”po co być goreańską niewolnicą?”, a że padło z ust dziewczyny, którą bardzo cenię pomyślałam, że pochylę się nad tym jak ja to czuję i widzę i czemu ciągnie mnie w tą stronę. 

Postaram się ubrać w słowa dotychczasową wiedzę i „czucie”.

Są to moje subiektywne odczucia. No może nie tylko moje, bo rozmawiałyśmy o tym wpisie z dziewczyną podobnie myślącą jak ja. Z kobietą, która nie jest potulną gąską w życiu codziennym ale przebojową, świadomą swojej wartości osobą, a i tak widzi swoje miejsce przy boku Wolnego.

Zanim rozpiszę się dalej wyjaśnię, tym, którzy tej wiedzy nie mają, że w Gor Pan jest nazywany Wolnym, a niewolnica kajirą. GL to Gorean Lifestyle.

Różne są początki tego, że zaczyna się drążyć jakiś temat, że decydujemy się na  świadomie spojrzenie na świat z innej perspektywy…

Myślę, że goreańskiej niewolnicy z kart powieści, nie można w żaden sposób porównywać do warunków „tu i teraz”. Od tego trzeba chyba zacząć czytając o Gor. 

Zachowania, role z kronik, ale wpisane w ziemskie realia, kulturę, warunki życia.. Goreańska niewolnica w świecie współczesnym nie jest dziewczyną wychowaną i uczoną tego jak nią być, nie jest tylko ozdobą i wizytówką, współczesna zna inne strony życia, niezależność, ma siłę, jest samodzielna..

Wspólną cechą obu jest chęć byciem własnością. Chęć dbanie o swojego Pana pod różnymi względami.. I tu jest pierwsza różnica. Na stronach powieści kajira nie miała innego wyjścia, współcześnie to jest proces i końcowy efekt powinien być świadomą potrzebą dziewczyny.

Współczesna kajira nie jest rzeczą i zabawką i to jedna z najważniejszych różnic między GL a klimatycznymi relacjami.

Pan-Wolny nie powinien się spieszyć, oboje powinni mieć czas na poznanie siebie nawzajem. Niewolna nie musi się obawiać słów „bo ja tak chcę i koniec dyskusji” , mimo, że role mogą być określone już na początku (właściwie nie mogą a są, bo jeśli dominacji w tym właśnie Mężczyźnie się nie czuje, to nie ma sensu pchać się dalej) zanim wejdzie się na wyższy poziom musi minąć czas. Nie dzień czy tydzień... Dokąd nie znamy, łatwo jest stawiać kogoś na piedestale, trudniej jeśli pozna się wady i zalety danej osoby, a jeśli mimo to chce się widzieć Wolnego jako zwierzchnika…kiedy nawet te „uwierające” sytuacje po przemyśleniu są akceptowalne i nie wywołują buntu,  wtedy dopiero warto zrobić ten decydujący krok, który potwierdzi i da Wolnemu prawo do decydowania. 
Zakres decyzyjności jest indywidualną sprawą każdego związku. 
Pozbawienie prawa ma różne konsekwencje i zakres. Dlatego tak WAŻNE jest poznanie.
W związkach z Dominującymi w klimacie, dzieje się często tak, że robimy coś dla Pana ale nam to nie daje szczęścia. Robimy, często w seksie, coś żeby zadowolić, jesteśmy zadowolone, że Pan jest spełniony, ale po czasie na spokojnie jeśli się nad tym zastanowić, to nie ma w tym wszystkim nas.. uległa niewolnica (mam na myśli BDSM) jest tylko narzędziem, zabawką do realizacji celów i spełniania fantazji i nie liczy się w tym psychika uległej.. ona staje się marionetką, choć często tego nie pojmuje mamiona pięknymi słówkami, manipulowana. 
Często dominujący wręcz nie życzy sobie, żeby kobieta mogła dbać o Niego, martwić się , pytać…degradowana jest do roli „rzeczy”.

W świecie Gor paradoksalnie, kajira choć nie ma praw, tych praw ma dużo. Zależnie od relacji (mówię o takiej, w której wiem, że jest moim miejscem) jest partnerką do rozmów, jest kobietą o którą Wolny dba, kochaną, cenioną również za to, że Pan nie „musi” grać swojej roli tylko jest zwykłym-niezwykłym Dominującym-Wolnym.

Kajira jeśli to wybór świadomy, przemyślany, jeśli decyzja nie została podjęta po tygodniu znajomości, zanim pozna wady i zalety „Wybranka”. Jeśli kobieta miała czas na spokojnie bez emocji przemyśleć to czego i kogo szuka, jeśli decyzja nie była spowodowana tym, że koniecznie chce mieć Pana bo czuje się samotnie i źle (wtedy często podejmowane są złe decyzje), jeśli miała czas zrobić rachunek sumienia czy dobrze zawsze czuje się przy Wolnym, bez względu na to czy została ukarana, nagrodzona…taka kobieta będzie czuła się szczęśliwa, spełniona (tak, wiem, że się powtarzam :) ) dbając o swojego Wolnego, służąc Jemu. 

Wg. mnie Pan też powinien zrozumieć, że to, że dostaje w swoje ręce skarb, którego może zazdrościć Mu świat (pod warunkiem, że świat dowie się o tym :D), nie za sam seks, spełnienie fantazji i pragnień ale za całą resztę również.

Jeśli para nie lubi seksu (to trudno mi sobie wyobrazić no ale cóż z każdym rokiem robię się coraz bardziej zepsuta i rozpieszczona w tej kwestii – oki z przerwą krótką ), też może się realizować na innych płaszczyznach i być szczęśliwą.

Zaufanie, wiara i poczucie bezpieczeństwa przy Nim są rozciągnięte na różne aspekty życia, nie tylko sypialnię i to daje spełnienie.

Myślę, że gdyby zastąpić słowo niewolnica innym słowem, było by mniej niedopowiedzeń i niedomówień.. 

Dobrze. Wracając do pytania.

Dla mnie zawsze naturalnym było to, że to mężczyzna jest opiekunem, że dba o swoją kobietę, a ona dba o Niego. 

Że mężczyzna jest przywódcą w stadzie i jeśli trafia się na mądrego, wcale nie trzeb się martwić planowaniem, organizacją bo to będzie na jego barkach. Zawsze było tak, że chciałam się czuć przy Partnerze „słabą” kobietą, którą się opiekuje, dając ze swojej strony tak wiele jak to było możliwe( niemożliwe, że jest możliwe, wtedy było dla mnie niepojęte) aby On był spełniony, zadowolony, żeby czuł się dobrze mając mnie u boku (o lewym boku wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to odpowiednie miejsce). Do takich mężczyzn mnie zawsze ciągnęło, co nie oznacza, że zawsze takimi się otaczałam. 

Zaznaczyć może powinnam, że „słabą” u boku mężczyzny a nie w oczach otoczenia.

Jeśli wziąć pod uwagę odpowiedzialność, która powinna cechować Wolnego, dodając czas na poznanie, Jego dążenie do tego aby kajira się rozwijała i spełniała … czyż może być lepsze miejsce niż status goreańskiej niewolnicy?  Kajira jest skarbem Wolnego, kimś wyjątkowym, oczywiście pod warunkiem tego, że każda ze stron rozumie swoją rolę w takim związku..

Niewolnica w BDSM- często nie jest postrzegana jako kobieta tylko narzędzie służące do określonych celów. 

W GL.. myślę, że tylko skojarzenia z negatywną stroną słowa „niewolnica”, odpycha postronnych, którzy nie mieli okazji rozmawiać z ludźmi czującymi ten świat całym sobą.

Z Wolnymi, tymi prawymi, mającymi na względzie dobro obu stron.

Z kajirami dla których jest to sposób życia, a nie pozory zachowywane tylko wtedy jak Wolny widzi co robi i o czym mówi. Kobietami, które prawdziwie czują się spełnione, mając na pierwszym planie szczęście Wolnego, bo jeśli to wszystko jest mądre, zwyczajnie daje szczęście.

Fakt. Też mi się wydaje, że moda nastała i na Gor i na BDSM ale i tak suma summarum wszędzie są ludzie, którzy tylko naciągają pojęcia pod własne praktyki.

Fakt. Jeszcze kilka miesięcy temu byłabym bardziej ostrożna w mówieniu a tym, że to dobre mogło by być dla mnie miejsce.

Fakt. Nie chcę już nigdy zostać nazwana Su, przez mężczyznę, któremu się wydaje, że służyć trzeba każdemu kto wyrazi taką chęć. Inaczej. Nie chcę być nazywana uległą, choć na niektórych czatach takie nazewnictwo zostawiam przy swojej osobie. Ale tylko dlatego, że właśnie słowo niewolnica przez większość jest odbierana negatywnie, odbiera na starcie (wg niektórych) mi prawo do własnych myśli i osądów. A przecież oddać prawa można tylko komuś Wyjątkowemu, reszta społeczności powinna traktować obce osoby z szacunkiem, wiedząc że  chcą się spełniać przy boku Opiekuna i to da im szczęście.

Mowa serca





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….