Rozmowy prawie klimatyczne..

Pomyślałam, że napiszę o kimś z kim dużo potrafię rozmawiać, o kimś kto jest Dominującym z krwi i kości, o kimś kto tworzył swój (ich) świat jak jeszcze nie było netu albo jeszcze nie dla wszystkich był dostępny. 

Mężczyzna, który nie szuka w necie przykładów, jeśli wyrwie mi się jakieś ogólnie przyjęte w klimacie określenie, muszę później tłumaczyć o czym mówię. Początek naszej przyjaźni był burzliwy mocno na tyle, że nastąpiła przerwa kilkumiesięczna ale po powrocie weszliśmy na inny poziom znajomości, rodzaj przyjaźni, porozumienia i zaufania. A zaufanie otwiera drzwi, które przed obcymi zamykamy na klucz.. 
On to taki wirtualny starszy Brat, Opiekun z Niego się stał -nie planujemy realnego spotkania nigdy. Rozmowy pisane i telefoniczne zupełnie nam wystarczyć muszą, żeby nie zachwiać tego co nas połączyło. 
Dlaczego chcę przytoczyć kilka z naszych rozmów (oczywiście mam na to zgodę ;) )? Bo ich związek pokazuje, że można żyć „ści” lat razem, większość z tego czasu z jasno określonymi rolami, rozwijać, „ulepszać” relację i być szczęśliwym i spełnionym….
Myślę, że zrobię z tego Jego monolog, żeby przekaz miał sens.
Sama jestem pełna podziwu, że można tak mądrze tworzyć i realizować się, gdzie obie strony czerpią z tego siłę.
„Zwykli” ludzie, „zwykłe” małżeństwo w oczach otoczenia …coś co pokazuje, że można i można w monogamii przez tyle dziesiątków lat nie znudzić się sobą.
Dziś o odpowiedzialności.
Może jeszcze wstęp bo uległa strona w związku często rysuje się jako potulna owieczka. Otóż nie. Ona jest silną, pewną siebie kobietą. 
On: Mówiłem Ci, że nadużywam słowa.....szacunek
To dotyczy również Ciebie
Jeśli można tego słowa nadużywać......to inna bajka
Pewna laska mi powiedziała kiedyś „łatwo dominować”, a być uległą ...to w sumie proste…
Ani to prawa.. ani to..
Dominować...
Nikt by nie chciał. Nikt kto wie jaka to odpowiedzialność,
Za siebie. Za nią, jakie to obciążenie.
Jak momentami z tym ciężko jak sam musisz sobie poradzić..
Jak łatwo powiedzieć tej, która należy... „spokojnie, dam radę. Nie bój się. Jestem skarbie. Spokojnie skarbie…”
Powiedz.
Jaki ja jestem dominujący?
Bo są określone rewiry i relacje?
No są. Pewne granice są nieprzekraczalne.
Ale co za tym idzie?
...dominacja też jest obciążeniem…
I tu mowa o codzienności. Wybór ciuchów.....bielizny…
Ale żeby nie było. Kocham to. To nie jest inność dla mnie, tylko normalność.  
Bo tak.....
Ja nie rozmawiam o tym. Nie dlatego, że nie czuję potrzeby. Czasami bardzo chciałbym pogadać z kimś podobnym
Myślę, że to normalne.
Wędkarze rozmawiają o rybach np.
Ty masz lepiej
Mówiłaś, że bywasz na czatach, prowadzisz blog...możesz wymieniać się myślami.... spostrzeżeniami
Ja nie.
Mam tylko Ciebie do takich rozmów ale tylko momentami przychodzi taka potrzeba.
Sam mam problem z określeniem siebie.
Z zdefiniowaniem tego czegoś, co ogólnie rzecz biorąc zamyka się w słowie dominacja.
Gdybyś mnie wprost spytała..... jesteś panem? Usłyszałabyś....nie, nie czuję się nim
Bo to jest tylko słowo za którym nie stoi nic.
Puste słowo. Taka mydlana bańka.
Gdybyś spytała czy czuję się dominującym?
To też tylko słowo.
Ale gdybyś spytała, czy w moich relacjach są pewne nieprzekraczalne zasady, obopólnie akceptowalne....to z tym pytaniem mógłbym sobie poradzić, odpowiadając....tak. Są
Nadużywam słowa, szacunek. Wiem o tym
Ale czy można nadużywać czegoś, co powinno wg. mnie być na porządku dziennym?
Szacunek, odpowiedzialność, konsekwencja w postępowaniu wobec drugiej osoby...
Wsłuchiwanie się w potrzeby tejże....
Słuchanie jej.
Wycofywanie się, przyznawanie się do błędu.

Takie proste.....Tak Skarbie (to o żonie), miałaś rację...przepraszam.
Czy dominujący przeprasza?
Czy dominujący jest nim w chwili, kiedy przyznaje się, że nie postąpił tak jak tego wymagała sytuacja?
Widzisz. Długotrwały związek wymaga pewnych, innych zachowań niż to kiedy ludzie spotykają się na chwilę
Tak. Jestem stanowczy.
Jeśli jestem pewien swoich racji to wiadomo...nie dopuszczam do dyskusji
Ale muszę być PEWIEN.
Muszę ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje.
Ale uwierz....to nie przychodzi pod wpływem chwili.
Są granice, których przekraczać nie pozwalam. Inaczej.....Są granice, które zostały wytyczone latami doświadczeń, jasno określone i co najważniejsze, zaakceptowane przez OBIE strony
Nie pozwoliłbym sobie na kategoryczne...TAK MA BYĆ!
Bo JA mam władzę a TY masz słuchać i milczeć. Nawet tak nie potrafię.
Tak. Jest moją własnością....jakkolwiek to brzmi
Tylko ta moja "własność" jest wolnym, niezależnym człowiekiem.
Ze swoimi potrzebami, fobiami, zapatrywaniami na różne sprawy.
Cały ten mój monolog sprowadza się do jednego
Jeśli kogoś, kto potrafi wytyczyć drogę...nie rozkazami i karami...tylko pokazać jak cudownie można się sprawdzać w relacji takiej właśnie, można nazwać dominującym...to tak, takim jestem.
...
... i coś Ci powiem. 
Ty i Ona.....jesteście bardzo podobne
Obie silne, niezależne, pewne swojej wartości
Uwierz mi. Mówię serio
A bylejakość?
Jeśli ktoś się na to godzi.....
To raczej ociera się o totalny masochizm

Ja: Nie do końca tak jest. Manipulacja, wmawianie, a przy tym zainteresowanie nawet jeśli jest ono pozorne i służy do określonego celu.. zanim uległa zaczyna myśleć, zauważać, już jest mocno opętana. Po za tym, ten ktoś często umie tak zagrać, że mimo wszystko kobieta czuje się wyjątkowa. Coraz bardziej nieszczęśliwa ale przecież jest wszystkim, "skarbem" bo tak jej wmawia bezustannie. I właśnie wtedy czasami jakaś rozmowa, wpis, sieją nasionko, że siedzi w czymś bardzo chorym... 

ON: Wiesz?
Zawsze zastanawiałem się, jakie niebezpieczeństwa czyhają na ludzi poznających się w necie
Mówię o relacjach typowo dominujący(a) uległa(y)
To jest naprawdę niebezpieczne.
Z jednej strony łowca z dużą możliwością wykorzystywania swojej przewagi (manipulacja), a z drugiej zwierzyna, która już na wstępie ma zakodowane, że będzie złowiona.
Nie wiem, ale to może nie być czasami do końca miłe.


Wydaje mi się, że nie potrzeba komentarza ale może warto spojrzeć na to co tworzymy oczami Dominującego, który pokazuje, że uległość w związku to nie tylko służenie ale życie wg pewnych zasad…
👫

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….