Byliśmy na zakupach (codziennie
jesteśmy bo w domku jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia a mój Właściciel dba o
otoczenie Swojej własności).
Wczoraj rozmawialiśmy o kiju bambusowym i nie
wiedząc na co się porywam w sklepie zauważyłam i pokazałam Panu, że są…
I kupił Właściciel bambusowy
kijek…
Właściwie całą powrotną drogę i
później jak leżał na komodzie mamrotałam raz głośno raz w głowie jaka to głupia
jestem i co zrobiłam…
Boli.
Na razie była tylko
namiastka bo tym razem zostaliśmy w domu a w domku nie jesteśmy sami…
Wieczór.
Pieszczoty.
Czas na wypróbowanie nowego
narzędzia.
Czekam cała spięta.
Ręka gładzi
pupę.
Teraz już wiem, ze w ten sposób Pan pomaga się rozluźnić zwierzaczkowi
choć nie zawsze efekt jest zadowalający ..
Uderzenie.
Jej.
Co to jest?
Co ja narobiłam.
Nie chcę.
Nie lubię kijka...
Co to jest?
Co ja narobiłam.
Nie chcę.
Nie lubię kijka...
Drugie i trzecie uderzenie..
Chcę moją szpicrutę :(
i czemu Pan jej nie zabrał ;(
i czemu Pan jej nie zabrał ;(
Mogę z pełną świadomością
powiedzieć, że dotyk nigdy wcześniej nie był tak bardzo odczuwalny i taki.. hmm..
szczególny.
Dotyk i już nie ma bólu, jest
czucie…
Kolejne uderzenia.
Uciekam do
ściany, patrzę na Pana.
Słyszę „na miejsce suko” a kijek pokazuje miejsce..
wracam… jeszcze trzy uderzenia.
Potem ręka, przytulenie pochwała…
Potem ciąg dalszy już z kijkiem leżącym
z boku..
... przytulenie i wtulenie się
w Pana, czas na zasypianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz