Nastroje

łapię się ostatnio na tym, że moje nastroje są ściśle związane z Panem.

Ma czas pogadać, ze mną dłużej - jest ok. Jeśli rozmawiamy kilka razy w ciągu dnia, nawet jak czasami muszę usłyszeć "milczeć" :D jest cudownie.
A jak trafiają się "gorsze dni", że tylko kilka wiadomości pisanych (i tu nie ważne, które z nas ma problem z rozmową głosową) jest jakoś za to jak dzień z wiadomością rano i na dobranoc... no cóż.. świat jakoś tak traci barwy.
I ten odcień uzależnienia podoba mi się najmniej  :(

No fakt. Podczas wyjazdu nie dałam Panu pracować prawie, bo skoro mogłam sobie pozwolić na przerwy w szkoleniach (nie, nic nie traciłam ale większość już przerabiałam z tego co było), to nadużywałam tego przywileju. A co :) I tak wracając do sali, robiłam dużo zamieszania dyskutując z prowadzącymi, że chwila wytchnienia dla nich też była wskazana :D Choć polaków rozmowy wieczorami przy napojach zawsze miały ciąg dalszy tyle, że w wygodniejszych warunkach niż w sali.
W każdym razie, te rozmowy częste z Panem sprawiły, że dzisiejszy dzień był smutnym ido niczego...
Od poniedziałku praca, więc siłą rzeczy czasami tylko coś skrobnę a jak na mojej przerwie nie dam rady zadzwonić to taka cisza będzie aż do wieczora ...
Marudzę, wiem ale Pan utwierdza mnie w tym, że jestem marudą więc trzymam fason :)

1 komentarz:

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….