Obserwacji ciąg dalszy.
Tym razem o dojrzałych (wiekowo) relacjach a właściwie o ich początkach.
Obserwacje i słuchanie innych ale też, różne rozmowy, które na przestrzeni lat zdarzyło mi się odbyć.
I odnoszę te obserwacje do osób znajdujących się w drugiej połowie życia już. Nie do "młodzieży", która ma przed sobą jeszcze kupę czasu na błędy i pomyłki.
Oczywiście wycieczkę robię znowu do żonatych Dominów.
I nie. Nie jest to złośliwość jakaś, tylko refleksja, która mnie dzisiaj dopadła.
Jak Dominujący szuka uległej, i sam jest żonaty, nie jest dla niego przeszkodą, że owa kandydatka ma męża i zrozumiałe jest dla niego, że musi spełniać (tu cytuje) "musi spełniać wobec ślubnego pewne obowiązki" ale w takim razie co z wolnymi dojrzałymi uległymi kobietami ?
I jasne jest.
Każdy ma prawo wyboru ale nie oszukujmy się, często samotna kobieta nie myśli racjonalnie a jak już taki czarodziej postanowi snuć swoją pajęczynę wokół niej to marne szanse na trzeźwe myślenie..
Czemu ? Bo czuje się owa piękna, pożądana . Bo czuje się wyjątkowa mogąc służyć a z czasem wiadomo. Pan nie jest tylko przewodnikiem. Robi się powietrzem potrzebnym do życia.
Wchodząc w relację z Dominującym otrzyma ona, odczucia związane z relacją, owszem w klimacie poczucie bezpieczeństwa i zaufania ale nie da jej to stabilności w przyszłości ( mówię o drugiej osobie obok kiedy droga przez życie zaczyna się pod górkę i kiedy osoba podająca przysłowiową szklankę wody jest tak istotna obok. Nie mówiąc o wspólnych tematach, które jakoś dziwnie się robią niezrozumiałe dla młodych <lol>)
Z punktu widzenia dojrzałej dorosłej kobiety ...oki, z mojego punktu widzenia :)
Czemu niby dojrzały (załóżmy, że po pięćdziesiątce) Dominujący ma prawo wymagać, żeby jego su była sama, skoro nie może jej poświęcić więcej niż np. jednego dnia na miesiąc. Żeby nie szukała, nie rozglądała się za waniliowym przyjacielem na resztę życia (wiadomo, że ideałem było by dwa w jednym bo przecież dominacja nie oznacza tego, że nie dba się o swoją su ..ale życie nie zawsze chce być bajką )
Jak takie wymagania mają się do tego, że on ma w domu uprane, posprzątane, podany obiad (jeśli to nie on gotuje),. że zreperuje żonie pralkę, naprawi kran, powiesi obrazek czy zabierze na zakupy a jego su na co dzień ma radzić sobie sama, kiedy zaczyna się czas, że obowiązki już obowiązkowo powinny być dzielone na dwoje ?
Czy nie jest to cholernie egoistyczne i nieludzkie? Jemu żona poda leki jeśli zachoruje a wprowadzając zakaz spotykania się z innymi, przecież nieszkodliwymi dla Pana mężczyznami (mówię o kawie i początkach przyjaźni póki co) skazuję ją często mieszkającą kilkadziesiąt kilometrów dalej su na nieświadomą na początku samotność.
Bo samotna nie jest. Ma Pana.
Ale kurcze mieć a mieć to jest różnica.
A gdzie czas na wspólne spacery, kino, teatr , omówienie dnia, plany na przyszłość, doradzenie ?
Nie dosyć, że taki osobnik jest jej całym światem i powietrzem to jeszcze musi samotnie cierpieć morząc o tym, że Pan....
Myślę, że większość tak ma.
Ja kiedyś o tym nie myślałam
Kiedyś też nie przyznawałam się do swojej natury,=
Kiedyś miałam całe życie przed sobą a świat należał do mnie
Teraz świat wciąż należy ale życie biegnie szybciej, bardziej świadomie
Teraz choć nie lubię planowania, patrzę naprzód jak większość z dojrzałych.
Ja teraz jestem już świadoma swoich potrzeb ale też nigdy nie miałam problemu z poznawaniem płci brzydkiej .
Nie szukam póki co nikogo ale dziś kolejna tym razem moja rozmowa, uświadomiła mi jak jednak Panowie z zapleczem domowym, potraficie krzywdzić spragnione Właściciela a przez to często nie myślące racjonalnie uległe kobiety.
I Wiem czemu mój Pan zaprowadził mnie tak daleko.
Bo jestem wolna.
Bo nie tylko ja byłam Jego ale i On był mój.
Mimo odległości wielkiej i nieporozumień , był mój.
Więc Panowie Dominujący wchodzący w relację z dojrzałymi już mocno uległymi.
Zakaz sypiania z kimś innym - jest jak najbardziej ok.
Zakaz spotykania się z mężczyznami na kawie, na spacerze (może nie rozumiem, bo takiego nigdy nie miałam) jest w porządku.
Jeśli Wasza su zacznie częściej przebąkiwać o tym przyjacielu to może zamiast obsikiwać terytorium, pomyślcie nad rozwiązaniem dobrym też dla Waszej podopiecznej. Jeśli nie już to w przyszłości.
To coś w rodzaju po latach patrzeniu z podniesioną głową, że Ty już nie masz siły czy czasu czy możliwości zadbać o Nią ale w między czasie znalazł się nieszkodliwy dla Was ktoś kto zadba o Nią na starość.
No i wyrzuciłam. Choć może mało spójnie i mało zrozumiale ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Minął już rok.....
Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….
-
Czasami przepełniające mnie uczucia muszą znaleźć ujście. Zapytałam czy mogę i dostałam pozwolenie od Pana, żeby kiedy najdzie mnie ...
-
Goreańską niewolnicą… Zupełnie subiektywnie. Moje przemyślenia i obserwacje z punktu osoby, która coraz mocniej czuje(wie) jakie miejsce był...
-
Wczoraj po przeczytaniu kolejnych stronic w Bibliotece zadałam pytanie…
nie sądzisz że w takim wieku takie trochę egoistyczne polecenie że ma być sama sama, jest już trochę dziecinne? ;)
OdpowiedzUsuńw końcu dobry Pan ostatecznie powinien chcieć dla swojej podopiecznej jak najlepiej, i powinien indywidualnie do tego podejść. Zwłaszcza w relacji na odległość.
Nikt nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem tego co chciałaś powiedzieć.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio przy okazji jakiejś rozmowy wspomniałam Panu, że gdyby był stanu wolnego… nic między nami by się nie wydarzyło.
Trzeba uczciwie sobie powiedzieć, że „zagarnianie” osoby nie będącej w żadnym związku dla siebie, narzucanie jej ograniczeń w kontaktach z innymi – samemu będąc w związku jest nieuczciwe.
Poza wszystkimi magicznymi doznaniami na poziomie emocjonalnym i fizycznym, człowiek potrzebuje obecności drugiej osoby.
I nie chodzi mi tu o starość, ja nigdy nie czułam się dobrze bez kogoś u boku… potrzebuję jak powietrza możliwości dbania o kogoś, opiekowania się nim, czasami pokłócenia się :).