Obwinianie drugiej strony

Od kilku dni chodziła za mną myśl jak łatwo jest skrzywdzić kogoś, tworząc wizerunek danej osoby, tylko na podstawie słów, wypowiadanych przez inną osobę.

Jak bardzo, jeśli już postanowimy zająć stanowisko i wydać "werdykt", jak bardzo może być to nieprawdziwy obraz i jak bardzo może krzywdzić.
Szczególnie kiedy w grę wchodzą nieporozumienia, niedogadania, sprzeczki między dwojgiem i tylko jedna strona z tej dwójki się wypowiada.
Tym bardziej łatwo zbudować obraz jak z krzywego zwierciadła, jeśli wszystko się dzieje w relacji D/U..
I nie.
Nie staram się powiedzieć, że uległym można mniej czy dominującym więcej w sferze zwykłego poszanowania drugiej osoby.
Bo nie.
Ale tu akurat powinien być zawsze czas na omówienie problemów, na rozmowy, na uczenie się siebie nawzajem.
Udana relacja to przecież taka, gdzie nie będzie niedomówień (tak,tak, człowiek całe życie się uczy i na własnych błędach również), kiedy można opowiedzieć o fantazjach, marzeniach, o tym co działo się podczas spotkania, kiedy role są z góry ustalone i każdy powinien znać swoje miejsce w tym momencie.
Szansa na udaną relację, to właśnie rozmowa. Zadawanie jasnych konkretnych pytań, jasne i zrozumiałe odpowiedzi.
To nić porozumienia, która z czasem staje się coraz grubszą liną.
Owszem Dominujący rządzi ale w zakresie, który już poznał, dając poczucie bezpieczeństwa i stabilności swojej podopiecznej.
To zaufanie procentuje później przekraczaniem barier, odkrywaniu i poznawaniu siebie.
Heh. Tak na marginesie, nie znoszę pytań o wszystkie granice . Wszystkiego chyba żadne z nas nie poznało, więc o granicach, że mogą być czy będą nie mamy pojęcia. Każda nowa relacja to nowa historia dopiero w trakcie powstawania.
Wracając do tematu.
Przy nieporozumieniach czy rozstaniach w relacjach klimatycznych, prawie zawsze uznajemy, że uległa strona jest tą pokrzywdzoną i tej stronie należy przyznać rację.
Szczególnie jak potrafi opowiadać o  swoich niespełnionych oczekiwaniach.
Strona dominująca już z samej racji bycia mężczyzną (znam tylko takie relacje póki co i do nich się odnoszę), rzadko chce wywlekać własne "brudy" na światło dzienne a i niepytana (strona oczywiście :D ) nie odezwie się pierwsza, bo przecież to była ich relacja, udana czy nie ale ich.
Może zbyt dużo się przyglądam ale często wśród uległych nie zauważam, tak ważnej cechy wobec pana , jaką jest pokora i cierpliwość.
Zawsze są początki i jak w każdej, waniliowej również, znajomości na wszystko potrzeba czasu, kiedy z upływem można chcieć i oczekiwać dużo więcej... ale na to potrzebne są długie miesiące i czasami zostanie wszystko na wcześniej ustalonej stopie, czasami wkradną się uczucia.
Mogę mieć sprecyzowane oczekiwania, że chciałabym, więcej ale jestem wolną kobietą (heh, brzmi dziwnie-wiem :D ), i wiążąc się z wolnym mężczyzną, mogę chcieć z każdym kolejnym spotkaniem coraz więcej. Chcieć, nie znaczy, że to od razu okazywać w natarczywy sposób.
Chcieć, na początku to pokazywać swoją uległość z jak najlepszej strony, robić wszystko, żeby zasłużyć na zadowolenie i pochwały.
Uczyć się drugiej strony.
Więc  podsumowanie może bo jak zwykle baba się rozgaduje na każdy temat, tylko nie ten w temacie :D
 Nieporozumienia i rozstania to często brak zrozumienia oczekiwań drugiej strony, już na samym początku.
To również mylenie relacji D/u z pikantniejszym romansem.
To często egoistyczne, niedojrzałe podejście z jednej strony (i nie ważne której).
To zapominanie że uległa w momencie kiedy uklęknęła i poprosiła o obrożę czy możliwość bycia jego uległą, zgadza się na dużo więcej niż przy nieklimatycznym ( miało być zwykłym, ale nie każdy by zrozumiał, że my klimatyczni jesteśmy niezwykli :D ) facecie.
To zapominanie, że skoro dominujący przyjął pod swoje skrzydła uległą, to wiąże się z większymi obowiązkami niż znowu przy zwykłej (tu już świadomie, bo wyjaśnienie było) kochance.
A najważniejsze.
Owszem łzy, rozpacz, zranienie, poczucie skrzywdzenia, opuszczenie, i różne emocje po obu stronach.... ale starajmy się je rozwiązywać we dwoje najpierw..
I żeby nie było.
Post nie dotyczy mojego NiePana. Czasami owszem, jeszcze omawiamy, dlaczego i co nie zagrało ale oczekiwania mamy tak bardzo różne, że już dawno się zatrzymaliśmy w martwym punkcie, jak dwa uparte niereformowalne osiołki ;)




9 komentarzy:

  1. "Bywa, że milczenie rani bardziej niż obelga. A brak ciekawości do złudzenia przypomina odtrącenie."

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjełaś mi to z ust ;)
    Rozmowa, ba rozmowa we dwoje to podstawa...jakoś dziwnie mi kiedy dwoje dorosłych ludzi pierze swoje "brudy" przy mnie... i sympatia do danej osoby nie ma znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Anioł, to była wymiana zdań, która powinna zaistnieć. Skoro wcześniej był publicznie przedstawiony punkt widzenia jednej osoby, to pożądanym była aby druga strona mogła się wypowiedzieć.
      Uważam, że dobrze się stało. Dobrze dla nas jak i dla samych zainteresowanych.

      Usuń
    2. Tyle że dla mnie ta rozmowa powinna odbyć się między nimi na osobnosci. A tak było przerzucanie się winą.
      Tak ja to widzę. Dlatego opuściłam chat na czas owej rozmowy.
      Każdy widzi po swojemu.

      Usuń
    3. nie wczytywałam się w rozmowę. Ważne, że już załatwione. Nie można, nie powinno się ciągle jednej strony przedstawiać, jako tą złą, pisać o tym na ogólnym, jeśli druga nie ma szans się wypowiedzieć. Obydwoje są z nami na czacie i dalej uważam, że było to potrzebne. Taki był cel "wołania"

      Usuń
  3. Ja wiem czy całe to zdarzenie było praniem brudów?
    Dla mnie trafniejszym określeniem jest konfrontacja.
    Nigdy natomiast nie rozumiałam obarczania odpowiedzialnością za cokolwiek tej drugiej strony – zwłaszcza, kiedy nie ma ona możliwości przedstawienia swojego punktu widzenia.
    Bo jak się okazuje… prawda dla każdego może być inna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powolutku dotarłam do ostatniego wpisu tego bloga i aj no odezwę się...bo wszelkie Twe myśli spisane w sposób pikny/jasny i z wychwytywanym dystansem do świata. Nie oceniam nigdy a tu sobie pozwoliłam :) ogromnie pozdrawiam...- "Niewiazana"

    OdpowiedzUsuń

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….