I nadszedł ten tak długo wyczekiwany dzień..
Nadzieja, wiara, ciekawość, strach, niedowierzanie... strach przed pozwoleniem sobie na marzenia, na wyobrażanie jak to będzie..
Tego dnia musiałam zostać dłużej w pracy a jako że On już z poprzedniej znał moje "zaraz już wyjdę tylko jeszcze..". też nie spieszył się z wyruszeniem. No był już blisko, w kraju więc tak można było.
Wyszłam jakoś ok 18tej, na przystanku złapała mnie ulewa z zimnym wiatrem, przemoczona wróciłam do domu.
Byłam tak zmęczona i zmarznięta, że najpierw gorąca kąpiel a dopiero potem miałam się zacząć zastanawiać czy dotrze, czy tym razem nic się nie stanie, czy pisane jest nam spotkanie i czy pisany nam jest powrót do siebie.
Zasłaniałam żaluzje, miałam iść do kuchni żeby wstawić wodę na herbatę i wtedy zadzwonił telefon..
"nie zasłoniłaś wszystkich żaluzji", rany, dotarł, jest.
Biegnę na klatkę, żeby otworzyć..
Rok już prawie, bałam się, że realność będzie zupełnie inna, ale jest On. Mój Naj...
Nic się nie zmieniło.
Oprócz zmęczenia i tego że po przywitaniu było wciąż jeszcze tylko z delikatnym elementami dominacji.
Zmęczenie pozwoliło nie myśleć, nie analizować. Przydaje się czasami ;)
Dotyk i przytulanie- tak można podsumować pierwszy wieczór.
Następny dzień było bardziej dniem rozmów, drobne zakupy po drodze, dotyk...
Seks "znowu tylko" z elementami, choć chętnie posłuchałam poleceń , które padały..
Chciałam być pewna, byłam już właściwie ale następnego dnia mieliśmy pół dnia dla siebie tylko..
Zasypiając już byłam pewna, że rano uklęknę i kolejny raz poproszę o obrożę i o Pana ..
Może to głupio zabrzmi ale mój Mężczyzna był tym, Którego na nowo poznawałam przez ostatnie pół roku, Tym, który tak bardzo się zmienił w stosunku do mnie..
Zasypiając wiedziałam, czułam, że chcę mówić do Niego, mój Naju, mój Panie, i jeszcze troszkę innych zaczynających się od "mój" ale te zostawię dla siebie, dla nas..
Tak.
Przyjechał mężczyzna, który zna mnie jak mało kto, przed którym nie muszę się wstydzić, zastanawiać, który wie już, że ja to ja wymagająca czasami mnóstwa wyrozumiałości i cierpliwości..
Mężczyzna, który tuląc do snu śpiewał mi kołysankę... mój..
Rano zrobiłam śniadanie jak Naj spał jeszcze smacznie.
Po śniadaniu, gdy na balkonie oddawał się nałogowi, schowałam pod poduszką obrożę, i położyłam poduszkę na podłodze.
Dla mnie obroża zawsze była tym gadżetem, który przenosił mnie bezpiecznie w równoległy świat, gdzie nie analizuję tylko jestem i wykonuję.
Błysk w oku Pana gdy poprosiłam by usiadł bo muszę coś poważnego powiedzieć, był wart strasznie dużo..
Ech..
Poprosiłam, sięgnęłam pod poduszkę podając obrożę..
Palec Pana podniósł moją brodę do góry, żebym patrzyła Mu w oczy kiedy mówię...
Później gdy pochylałam głowę do przodu, żeby obrożę wygodniej było zapiać czułam się tak jak by właśnie ostatni puzzel wskoczył na miejsce i wszystko nagle było we właściwym porządku..
I tu znowu ta niezauważalna dla Niego zmiana ale tak bardzo widoczna dla mnie. I ostry ton, i wymaganie bezgranicznego posłuszeństwa..brakowało mi tego. Bardzo.
Lubię te swoje skórzane kajdany, czuję się prawie jak by Pan zakładał mi biżuterię :)
Nie przewidziałam może że od razu przypomni mi gdzie moje miejsce, że zrobi taką karuzelę w mojej głowie, że oczyści suma summarum ze gromadzonych tak długo emocji..
Polecenie "na cztery łapy" służyło już nie raz do tylu rzeczy , ze wykonując je nie spodziewałam się absolutnie ciągu dalszego..
Ręka do nogi, potem z drugiej strony spięte kajdanki.. głowa na łóżku... i czekanie na to co będzie dalej..
Gag w buzi... właściwie pierwszy raz na poważnie, wczoraj na chwilę był w buzi żebym poznała na czym to polega. Kulka duża ale moje obawy, że jeśli zatka się nos, nie będę mogła oddychać rozpłynęły się od razu.
Emocji tak dużo, strach, oczekiwanie..
Flogger, szpicruta, trojaczek.. pupa, cipka... przerwy na krzątanie się Pana gdzieś z tyłu i szykowanie kolejnych "narzędzi".
Łzy, szybko znikające, gdy chwalił, gdy przytulał i wycierał łzy...
Kolejna pozycja kolejne wiązanie, piersi ściśnięte... klamerki...
Kocham wiązanie...
Kolejna pozycja i zapalona świeczka..
Wosk!
Tak długo wyczekiwany..
Brzuch, piersi... gorąco przechodzące w coś fajnego..
mogłam patrzeć.
Patrzyłam.
Zbliża się do sutków ręka Pana...
Nie wiem czy widać było panikę w moich oczach. Już je czułam mocno, bo były w rękach Pana..
Ałć.. w głowie monolog.. nie chcę tak.. chyba nie chcę.. nie chcę, boli..już przestaje.. dobrze jest.. nie chcę, chcę... Boli. Delikatne są cholery..
Zamknęłam oczy i po chwili czuję jak rozszerza mi nogi..
Moja głowa tym razem krzyczy już i panikuje. Pocieszam się, że może tylko z wierzchu będzie...
Emocje to zupełny rollercoaster...
Potem jeszcze innych rzeczy Pan próbował..
W jednej nawaliłam, spanikowałam ale ogólnie dzielna byłam (chyba)
Przytulenie i słowa, tak ważne, tak potrzebne..
Rozumiem już na czym polega oczyszczenie wspominane przez Sarę...
Czułam się taka lekka, taka nowa, mimo że niektóre części mnie do tej pory czują dużo :D
I tak.
Należę.
Mam Pana, mam Przyjaciela, mam Mężczyznę i można zachować równowagę w takiej konfiguracji również.
Pan nie odczuje, że nie słucham i nie szanuję - nigdy,
Przyjaciel będzie obok, choć kilometry wciąż dzielić będą,
Naj będzie miał mnie tą roześmianą, przekomarzającą się, marudzącą czy panikującą.
Powroty, jeśli są przemyślane, omówione, i na spokojnie, potrafią być wspaniałe, potrafią być czymś co nie zdarza się zbyt często.
Mam nadzieję, że wszystko co złe, zostało w przeszłości, że teraz już nowi my, tworzyć będziemy naszą wspólną nową historię..
Mój Pan... Brakowało mi tego...
Już się nie boję.
Wiem, że podjęłam jedyną dobrą decyzję ..:D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Minął już rok.....
Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….
-
Czasami przepełniające mnie uczucia muszą znaleźć ujście. Zapytałam czy mogę i dostałam pozwolenie od Pana, żeby kiedy najdzie mnie ...
-
Goreańską niewolnicą… Zupełnie subiektywnie. Moje przemyślenia i obserwacje z punktu osoby, która coraz mocniej czuje(wie) jakie miejsce był...
-
Wczoraj po przeczytaniu kolejnych stronic w Bibliotece zadałam pytanie…
Gratuluję z całego wielkiego serducha :* :* :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :***
UsuńGratuluję :) Twój blog czytam od dawna i bardzo Ci kibicuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńBardzo mi miło i jeszcze raz dziękuję :)
Jaki cudowny miód z mlekiem!
OdpowiedzUsuńbardzo, bardzo się cieszę.
tak po prostu.
na pewno (a nie chyba) byłaś bardzo dzielna :)
nie czepiać się co do smaku mleka z miodem ?? :D :*
Usuń