Ja coś robiłam w pokoju, stojąc prawie na środku. Kuchnia na przeciwko wyjścia z tego pomieszczenia i w moim kierunku zbliża się Naj trzymając coś w reku...
Zbliżył się. Myślałam, ze znalazł coś co "samo się" uszkodziło i trzeba naprawić i zaraz padnie pytanie jak mi udało się to zrobić. Ale w ciszy podchodzi..
Rozpoznaje. Imbir.
Gruby korzonek kupiony do robienia napoju z cytryna i
miodem.
Wciąż niezrozumienie, czemu idzie z imbirem zamiast zawołać do kuchni?
Ale nagle niedowierzanie, bo w dłoni w Najowej leży korzonek a w oczach Władzy skrzą się diabelskie ogniki...
Przez głowę przelatują myśli.
Nie.
Nie zrobi mi tego.
Nie zrobi?
No nie, nie teraz?
Nie teraz, chyba nie, bo nie jesteśmy
sami.
Ale można zamknąć drzwi i dostanę gaga do buzi..
Naj
stoi niedaleko patrzy to na mnie to na swoja dłoń...
Myślę już spanikowana:
zrobi to!
Jeszcze
trochę trzyma mnie w napięciu setnie się bawiąc obserwując moja twarz i tak
bardzo widoczne emocje, które wewnątrz mnie się kotłują niczym huragan jakiś, a potem spokojnie tylko mówi:
" zastanawiałem się tylko czy ten kawałek byłby wystarczający ale spróbujemy
innym razem"
Potem
już z nieukrywanym rozbawieniem patrzył jak schodzi ze mnie powietrze...
Ech...
to jak mnie często wkręca, mimo, że czasami się złoszczę, jest tez czymś co w Nim uwielbiam..
Później "zwykłe" rozmowy dwojga osób, codzienność, choć tak rzadka we dwoje..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz