Migawki z wrześniowych wspomnień #2

Troszkę samotności w domu.

Pada polecenie o podaniu obroży.
Podaję.

Gdy już jest zapięta na szyi z ust Pana padają słowa:
"A dziś moja su będzie grzecznie się uczyć chodzenia na smyczy.
Oczywiście rusza wyobraźnia bo jak by inaczej być mogło przy nowym zadaniu...
W głowie od razu myśli. 
No jak?
Mamy tylko mały dywan. 
Nie dam rady. 
Będę poruszać się w żółwim tempie..
Przecież wie że po kontuzjach to bardzo trudne jest..
Ale nic. 
Grzecznie klękam bo tak ręka Pana pokazuje . 
Słysze ze zaraz nie usiądę na tyłku jak ta mina nie zniknie.  
Zniknęła...
Zapięcie smyczki i pierwsze kroki ( na czterech to kroki?). 
Powolutku bo przecież wie..skręcamy na dywan i tu już żwawiej choć prawie w kolko żebym była na dywanie (i jak Go nie kochać? :) ).
Polecenie i siadam przy nodze..
mrr..lubię siedzieć przy Jego nodze a najbardziej jak coś oglądamy i ręka Władzy się nudzi i mnie głaszcze..
Słysze. Na dziś wystarczy.
Grzeczna su... 
To była chwila bo byliśmy ograniczeni czasem a później już bez obroży przytulenie i rozmowy i codzienność która z Nim jest taka na miejscu..
Piep.. odległość 
Teraz właściwie tylko ona może zepsuć wszystko..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….