A jednak..

Zastanawiam się mocno czy nie spróbować uciec od klimatu.

Spróbować bo nie bardzo sobie wyobrażam już związek, bez choćby namiastki "tego czegoś"
Kolejna kontuzja i długa rehabilitacja przekreśliła mnóstwo planów a i dała dużo do myślenia.
Pracę nową niedługo będę musiała znaleźć.
Właściwie został miesiąc jeszcze planowanych zabiegów i potem bym chciała móc ruszyć z kopyta.
Kontuzja uświadomiła mi, że nie ruszę pupy z kraju, nie popracuję gdzieś na obczyźnie (tego mi szkoda najbardziej, bo coraz większą mam ochotę odciąć się od rzeczywistości tu), żeby móc być razem i zarabiać bardziej uczciwie (albo przynajmniej tak, żeby wystarczało na wszystko- tu w ostatniej pracy, jako specjalista ds kadr musiałam pożyczać na bilet przed wypłatą ;)).
Odległość wygrała jednak.
Może przy relacjach, gdzie klimatyczny układ , jest "tylko" dodatkiem do miejscowego waniliowego związku, odległość nie ma znaczenia.
Może są osoby, które nie potrzebujące "codzienności " z kochana osobą.
Ja do nich nie należę...
Moje potrzeby kontaktu, dotyku, czucia, są zbyt duże żeby móc je zaspokoić namiastką realności i krótkimi rozmowami.
Zbyt często muszę być silna w relacjach domowych, w otaczającej mnie rzeczywistości.
Potrzebuję czuć obecność Partnera, żeby mierzyć się z realiami w jakich przyszło mi żyć.
Może to i egoistyczne z mojej strony .. ale..
Kolejne urodziny, kolejny rok... bez sensu to wszystko.
Czas zaczyna uciekać szybciej..
Mogę już głośno przyznać się przed sobą, że błędem było ratować to wszystko...
Chcę mieć kogoś blisko (tylko wciąż nie wiem czy obok), kogoś kto będzie miejscowym prawie, Przyjacielem, Kochankiem, Przewodnikiem.
Ale w kolejności, Przyjaciel, Kochanek.....
Jeśli będzie dominującym mężczyzną to resztę osiągnie również ale po kolei.
Jeśli klimat, to związek z mężczyzną, którego będę umiała pokochać.
Jeśli kochanek tylko, to na moich zasadach.
Wraca stara wersja mnie ale mimo, że byłam i jestem postrzegana przez starych znajomych w ten sposób, że wszystko jest na moich zasadach....
Kurczę...
Nie wiem czy umiem się jeszcze zadowolić tym, że może być tylko "dobrze".
Że może nie powstać ta szczególna więź.
Że może nie być "zdrowych, oczyszczających" łez..
Że to niepowtarzalne uczucie, kiedy Opiekun przewodzi, kiedy czuję się bezpiecznie siedząc choćby przy nogach.. ,
Bezpieczna i szczęśliwa oddając władzę w ręce Przewodnika..
Ech..
W każdym razie..
Wszystkie akcesoria leżą w pudle.
Leżą i zostaną w nim bo były dla mnie..
Ale stają się wspomnieniem i przeszłością
Stały się.
Za czas jakiś zacznę wrzucać migawki ze wspomnień pewnie jeszcze.
Teraz nie chcę zatapiać się w przeszłości.
Czas Naja waśnie się zakończył...:(
Ale też ten czas pokazał, że można mieć wszystko w jednym,
Że tak też się da,
Ruszam na poszukiwanie swojej gwiazdy bo przecież czeka gdzieś niedaleko, żeby dla mnie zaświecić.





I dziękuję, moim ANIOŁOM, że są, że mam w Was wsparcie 😍😘




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Minął już rok.....

 Od jakiegoś już czasu próbuję napisać ten post. I ciągle trafia do kosza, bo nie jest takim jakim chciałabym, żeby był….