Od wczoraj trwam w stanie zupełnego spokoju.. (no dobrze, spokoju, zupełnego, to chyba w odniesieniu do mnie nie najlepsze słowa ale jednak tak jest :) )
Nie mam już w głowie puzzli wciśniętych desperacko w nie pasujące dla nich miejsca..
Nie próbuję na siłę wmówić sobie, że tak jest ok.
Przemieściły się, wskoczyły na właściwe pole..
Nagle wszystko zrobiło się jasne ..no może nie wszystko ale skoro złożyło się w całość- jest dobre.
Dobre dla mnie..
Nastał pozytywny spokój..
Posłuchałam rady, którą dostałam od wartościowej, mądrej osoby..
Drzwi powinno się zamykać za sobą, a jeśli mają być zamknięte na klucz, to ten klucz trzeba w nich przekręcić ...
Niby łatwe i proste w teorii..
Zamknęłam.
Może nie za konkretnymi osobami bo te zawsze są gdzieś we mnie, ale na pewno za sytuacjami, zdarzeniami, czasem, które wywoływały przywołane we wspomnieniach, ból i smutek ..
Osoby zostaną jak to mam w zwyczaju, ale tylko z pamięcią o tym co było dobre.
Jeśli ktoś nie chce mnie zrozumieć, trudno..
Jeśli ktoś uważa, że zna a okazuje się, że nigdy do końca nie poznał i w ten sposób rani.. no cóż.. może ja nie przekazuję jasnych wiadomości (choć staram się, żeby takimi były, tam gdzie to jest konieczne), może powinnam upewniać się jeszcze mocniej
Też oczywistym stało się dla mnie (było, ale nie nazwane), że jeśli dobrze komuś życzyłam i była to ważna osoba dla mnie, to cieszą mnie jej powodzenia, nawet jeśli w pierwszym momencie powodować ukłucia potrafią..
Cieszą i kibicuję i trzymam palce.
Teraz..
Czuję się jak bym uniosła się gdzieś w obłoki (i nie, nie jest to tafla jeziora z lotosem ), spokojnie z uśmiechem patrząc w dół..
Wszystko ma swoje miejsce i czas..
Ze wszystkiego można wyciągnąć pozytywne nauki (tak, tak, mi również się zdarza, choć do kłopotów lecę jak ćma), można zyskać nowych znajomych, często bardzo pozytywne i wartościowe osoby, których w innej sytuacji by się nie poznało...
Nawet własne prywatne piekiełko, nie parzy a daje tylko ciepło..
Bo trzeba własne marzenia realizować.
Nie cudze, jeśli nie mają wspólnego mianownika..
Wspólna droga, wymaga pochylenia nad drugą osobą i zrozumienia potrzeb, słów, uczuć.
Próby spojrzenia oczyma drugiej strony, mając na uwadze również jej dobro
Ech..
Jak by to Ktoś powiedział, włączył mi się tryb marudzenia :))
Cudnie jest być tak rozpieszczaną (serio można zepsuć się jeszcze bardziej) i czuć obecność życzliwych mi osób wkoło :) Przyjaciele, znajomi,( lwia ich część, z tego naszego świata) ...i jak mam nie uważać, że nie urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą?
Może to gwiazda, która zaczęła oddziaływać dopiero jak weszłam na drogę nad którą świeci..
Ale jest moja
I nie, nie :)
Nie skończyłam z rozważaniami o perwersjach, praktykach.. ale dziś musiałam podzielić się tym, że świat jest piękny 💞
I też nie, w odpowiedzi na pytania czy zostałam sama ;)
Dmuchawce, Latawce, Wiatr
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz